Każdy etap był dla kandydatów na gwiazdę wielkim przeżyciem. Od castingów przez teatr i klub zdobywali coraz większe doświadczenie, poznawali siebie, a trudne sytuacje i presja tylko ich wzmacniały. Teraz, gdy mieli już za sobą pierwszy odcinek „na żywo”, mogli poczuć się znacznie pewniej na scenie i jeszcze lepiej wykorzystać swoje atuty.
Jeśli marzy im się wielka kariera, mocno wierzą w swój sukces, to gdzie, jak nie przed publicznością, powinni pokazać swoją artystyczną duszę, wrażliwość i pasję. Właśnie w blasku świateł, wśród fleszy, kamer i z fantastycznym zespołem. Kolejny odcinek finałowy miał odpowiedzieć na pytanie: kto jeszcze nie jest gotowy, a z kim zobaczymy się dalej. Aż po wielki finał, gdzie na zwycięzcę czeka kontrakt płytowy, ćwierć miliona złotych i sława!
Nerwy? Stres? Co z tym zrobić? - Zapomnieć o kamerach i wyobrazić, że jesteś pod prysznicem w domu i robisz to co lubisz, a do tego robisz to dobrze - motywowała Ewa Farna - Ja jak śpiewam, to nie mam żadnego stresu - rozluźniła wszystkich Elżbieta Zapendowska.
W temat odcinka, czyli „Królowe i królowie muzyki” wprowadziło uczestników wspólne odśpiewanie „Freedom” George’a Michaela, przy akompaniamencie bandu pod kierownictwem Marcina Urbana. To był dobry wstęp do uwolnienia energii przed arcytrudnymi występami. Jak sprawdzili się w repertuarze największych gwiazd w historii muzyki?
Na początek gigant rocka Eric Clapton i słynna „Layla”, a przy mikrofonie Mariusz Dyba, dla którego przygoda z „Idolem” to stały rozwój i przecieranie nowych ścieżek. - Z próby na próbę jest coraz lepiej. Wcześniej zabrakło luzu, było blokujące przerażenie. Teraz zaczęła się poważna zabawa - podkreślił. A co na to wszystko jurorzy? - Dla mnie było więcej żaru w orkiestrze niż w tobie - oceniła Elżbieta Zapendowska. - Mnóstwo ludzi śpiewa tę piosenkę na różne sposoby. Twoja wersja była niespodziewana. Straciłeś barwę, która dla mnie była tajemnicą - dodał Janusz Panasewicz. Z poprzednikami nie zgodziła się Ewa Farna. - Solidny, dobry „wykon” - wskazała. - Och, Ela. Straciłaś przyjaciela - zanucił Wojtek Łuszczykiewicz, odnosząc się do krytycznej opinii jurorki. - Byłeś jak po czterdziestu dwóch kawach w trasie. Klasycznie dynamiczny, bardzo fajny występ - zwrócił się do Mariusza.
- Zawsze jak zejdę ze sceny, to widać po mnie emocje. Postaram się nie rozpłakać - zapowiedział Jakub Krystyan. - W sumie trochę mi bije serce! Trzęsę się i leje mi się z czoła… - dodał. Czy czekało go aż tak trudne wyzwanie, a może raczej ciekawa muzyczna wyprawa? Na księżyc miał go zabrać legendarny Frank Sinatra w przeboju „Fly Me to the Moon”. - Zaśpiewanie swingowego numeru nie jest takie proste. Zrobiłeś to dość fajnie, choć były mankamenty. W twojej stylistyce była jednak klasa i piękna barwa. Jestem pod wrażeniem - rozpływała się z zachwytu Elżbieta Zapendowska. - Jesteś królem swingu - rozmarzył się Wojtek Łuszczykiewicz, błądząc myślami gdzieś po barwnych miejscach, w których widziałby śpiewającego Kubę. - Nie wiem dokąd ta droga cię zaprowadzi. Staram się wyobrazić sobie ciebie w kolejnych odcinkach. Jesteś dla mnie zagadką - opisał swoje wrażenia „Panas”.
Trudno odmówić pomysłu na siebie Adrianowi Szupke. On po prostu jest sobą. Dostał już kilka wymownych określeń, jak „Profesjonalny świr” czy „Nieodgadniony kowboj”, a Kamil Baleja z RMF FM nazwał go nawet „Niepokornym dzieckiem Idola”. - Jak się dostaniesz między wrony, musisz krakać jak i one - dystansował się. - Na scenie jestem sam, ale za mną jest cały zespół muzyków, a cały sztab ludzi pracuje, żeby to dobrze nakręcić. Lubię się buntować, ale chcę się przygotować do każdego odcinka, choćby z szacunku do ludzi, którzy odpadli - podkreślił. Jak wypadł z The Doors w rozpalającym emocje „Light My Fire”? - Ale eksplozja - zareagował Maciej Rock. - Jesteś typem niepokornym i bardzo się cieszę, bo masz wiarygodność - podkreślił Wojtek Łuszczykiewicz. - Los ci daje wiele łask repertuarowych - zauważył Janusz Panasewicz. - Przeszedłeś skróconą szkołę życia i muzyki. Trochę czarujesz w swoich wypowiedziach. Uważaj, żeby ci się przesyt pychy z przesytem pokory nie pomyliły - przekornie pouczyła uczestnika Elżbieta Zapendowska. - A ja na ciebie patrzę, słucham i nie mogę się oderwać - przeżywała Ewa Farna.
Do jakiego słuchacza mogłaby trafić Angelika Zaworka? Pani Ela nazwała ją „gwiazdą przedmieścia”, ale nikt nie ma wątpliwości, że to, co robi „Żelka” jest bardzo szczere i ona mocno to przeżywa. - Adrenalina, coś nowego, tu kamera, tam mikrofon. Masz świadomość, że żarty się skończyły - tak opisała swoje wrażenia. Czy klasyk Tiny Turner „The Best” sprowokował jury do wyrazistych ocen? - Zaczynam się przyzwyczajać do twojego nowego wizerunku. Umiesz siebie sprzedać - rozpoczął „Panas”. - Poczułam się jak na dyskotece. Jest cekin… Nie wyobrażam sobie takiego wykonania w finale - surowo oznajmiła Ewa Farna. - Taki utwór można zaśpiewać zawsze gorzej. Wściekłam się, jak zaczęłaś chodzić jak Tina Turner. Ogólnie poradziłaś sobie jednak przyzwoicie - uznała najbardziej znana specjalistka od emisji głosu w Polsce. - Cenimy cię za odwagę. Jeśli ta piosenka była jak gorąca herbata, to nie poparzyłaś się - barwnej metafory użył Wojtek Łuszczykiewicz.
- Chcę wrócić z nową siłą - powiedziała Karolina Artymowicz przed wyjściem na scenę. W pierwszym finale na żywo nie zebrała samych pochwał. Tym razem jej ulubiony styl i wrażliwość miały objawić się w nostalgicznej wersji „Your Song” Eltona Johna, znanej młodszemu pokoleniu także z wykonania Ellie Goulding. - Przy matematycznej ocenie, to każdy z was popełnia błędy… Ale w tobie jest tajemnica. Jak kiepsko coś ci pójdzie, to jestem ciekawa, co dalej. Jesteś czarodziejką - opisała swoje odczucia Elżbieta Zapendowska. Janusz Panasewicz również nie szczędził pochwał. - Jesteś osobliwością tego programu. Jesteś kimś na kogo czekam - podkreślił frontman Lady Pank. - Tam gdzie mi laser włosy zostawił, to mi stanęły wszystkie - Ewa Farna dołączyła się do peanów. - Z tym coverem twoją płytę kupiłbym od razu - zaznaczył wokalista i lider Video.
Adam Kalinowski nie ma chyba wątpliwości jaka publiczność może polubić jego twórczość. Podobnie jak koledzy z zespołu W8, w którym gra mocnego rocka i pisze teksty. - Czasami dotyczą wiary. Także po angielsku, więc oni nie wszystko rozumieją - zaśmiał się. Scena to jego żywioł. - Tam czuję się najlepiej, bo to kwintesencja muzyki - stwierdził. Wytatuowany brodacz z dredami tym razem postawił na rytmiczne „Another One Bites the Dust” grupy Queen. Czy ma już głos jak Freddie Mercury? - Nie zjadłeś sceny - żałował Janusz Panasewicz. - Wyszło niezrozumiale i chaotycznie. Ratowałeś momenty, tam gdzie nie byłeś pewny - dołożyła się do krytyki Ewa Farna. - Trochę techniki zabrakło, ale były fajne momenty… - szukała pozytywów Elżbieta Zapendowska.
Są wokalistki, które wszyscy kojarzą z jednym ogromnym hitem. Do takich można zaliczyć kontrowersyjną Sinead O'Connor, która z utworu „Nothing Compares 2 U”, napisanego przez Prince’a, zrobiła złoty przebój. Patrycja Jewsienia, równie kontrowersyjna dla części fanów programu, zamknęła nim główną część prezentacji. Czy usta jurorów także? - Zawsze w interpretacjach szukam wartości dodanej, ale u ciebie tego nie było. Wszystko było jednak podane na tyle smacznie, że znajdzie znaczne grono odbiorców - opisał „wykon” Wojtek Łuszczykiewicz. - Nie jesteś obojętna. Albo się ciebie nienawidzi, albo cię kocha. Miałaś dziś dużo wrażliwości - dodał Janusz Panasewicz. - Słuchając, pomyślałam jakim genialnym kompozytorem był Prince… Zaśpiewałaś to troszkę inaczej. Rób swoje, ale w tej stylistyce już jest bardzo dużo dobrze śpiewających dziewczyn - wskazała Elżbieta Zapendowska. - Wreszcie się doczekałam! Pokazałaś, że należysz do finału - podsumowała Ewa Farna.
Po występach całej siódemki przyszedł czas na głosowanie publiczności. Kto tym razem zyskał najmniejsze uznanie i znalazł się wśród zagrożonych? Widzowie wybrali dwóch panów. W szranki mieli stanąć Adam Kalinowski i Adrian Szupke.
Wokalny pojedynek na piosenki ratunkowe mógł przynieść ocalenie tylko jednej osobie. Adam zdecydował się na The Doors i „Break On Through”, a Adrian postanowił przekonać do siebie utworem grupy Perfect „Kołysanka dla nieznajomej”.
Werdykt jurorów? 2:2. Ewa Farna, która wskazywała jako ostatnia, ze łzami w oczach postanowiła zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności. Zgodnie z regulaminem o odpadnięciu decydował więc procent głosów oddanych przez widzów. Okazało się, że minimalnie gorszy był Adrian Szupke.
„Idol” w każdą środę o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.
Zobacz także:
Zaczęło się eliminowanie finalistów „Idola”
Wojtek Łuszczykiewicz ulubionym jurorem „Idola”
Kto wystąpi w finałowych odcinkach „Idola”?
Oto najlepsza ósemka „Idola”! Poznaj ich bliżej
Piąty odcinek „Idola” zakończył etap castingów
W czwartym odcinku „Idola” odkryliśmy...
Ilu było „kosmitów” w trzecim odcinku „Idola”?
Kto zachwycił jurorów w drugim odcinku „Idola”?
Co wydarzyło się w pierwszym odcinku „Idola”?