Poznali scenę i nauczyli się walczyć ze stresem, ale po dwóch odcinkach „live” kolejny miał być dla kandydatów na gwiazdę wyjątkowym testem. Komu jak komu, ale tej grupie wyjątkowo nie po drodze z muzyką disco i dance. - Oni w ogóle nie kojarzą mi się z taką muzyką - wskazał Janusz Panasewicz. Trudno też posądzić kogokolwiek z nich, że swoją przyszłość chciałby wiązać z tym nurtem. Idol powinien jednak radzić sobie w każdej sytuacji. Nie takie wyzwania czekają w show-biznesie…
Jak wiadomo, nie ma nic lepszego na rozpoznanie terenu niż praca zespołowa. Na dyskotekowy parkiet przenieśli więc wszystkich we wspólnie wykonanej piosence „Uptown Funk” z repertuaru Marka Ronsona, któremu w oryginale gościnnie towarzyszył Bruno Mars. Były świecące kule, pulsujące światła i wibrujący rytm, czyli pełen zestaw niezbędny w imprezowym show. O warstwę dźwiękową zatroszczył się, już tradycyjnie, zespół muzyczny pod kierownictwem Marcina Urbana.
To było tylko preludium. Co dalej? Jak poradzili sobie w solowych występach? Kto wykorzystał ten wyjątkowy odcinek do zademonstrowania nieodkrytych pokładów talentu? Przed programem mogli jeszcze poszukać niezbędnego wsparcia na sali tanecznej. Rad udzielał m.in. Rafał Maserak. - Pokaż pierś, pokaż pupę, pokaż włosy - zachęcał dziewczyny. - „Cojones” do przodu - namawiał chłopaków.
Co o tańcu sądzą jurorzy? - Ruch sceniczny jest ważny. Podpatruję lub wymyślam i wprowadzam w życie moje sposoby poruszania się na scenie - wskazał „Panas”. - Ja tylko twerkuję. Mam takie majteczki i wiesz… - Ewa Farna zwróciła się do Macieja Rocka. - Głównie „bezruch dance” - nazwał swój styl Wojtek Łuszczykiewicz, a Elżbieta Zapendowska przyznała, że tańcowała już z „niejednym Rafałem”.
Jako pierwsza miała rozgrzać widownię Angelika Zaworka, cały czas poszukująca swojego stylu i marząca o nagraniu płyty. Czy program zmieni jej życie? Dziś czas pochłania rodzina, mała córeczka i praca w sklepie z wypiekami. Na scenę wyszła ubrana na sportowo w kusych spodenkach, ale… bez czapki, o którą dopytywali ją pierwsi fani. A w głośnikach „żelkowa” wersja hitu Britney Spears „Toxic”. - Zawartość Żelki w Żelce? To jest pewna rola, w którą trzeba wejść, a ty to dziś zrobiłaś - rozpoczął ocenę Wojtek Łuszczykiewicz. - Duża wiarygodność. Nie wiem jak Britney Spears pomyka, ale ty nie straciłaś swojej autentyczności. Popraw tylko falsety - dodała Elżbieta Zapendowska. - Pomyliłaś kierunki. Powinnaś taka piosenkę śpiewać całe życie. Popracowałbym tylko nad toksycznością - zasugerował Janusz Panasewicz. - Porwałaś mnie tym ruchem. Byłaś zadziorna. Fajne to było! Zadanie wykonałaś bardzo dobrze - podsumowała Ewa Farna.
- Zerwałem się ze smyczy i usamodzielniłem się. Szanuję rodziców, że dają mi wolną rękę - powiedział przed występem Adam Kalinowski, który ostatnio wygrał dogrywkę i pozostał w programie. - Rodzina zaczyna już czuć respekt do mojego śpiewania - dodał. Po czym zabrał się za interpretację utworu „September” Earth, Wind & Fire, amerykańskiej grupy soulowej z lat 60. Jak czuł się w marynarce z cekinami w otoczeniu tancerek z wielkimi piłkami? Sam przyznał, że źle. - W tym numerze jedna nutka nie tak i wszystko leży. Było to słychać. No i tancerki nie wciągnęły cię… - zauważył Janusz Panasewicz.. Nie zgodziła się z nim pani Ela. - Kicałeś fajnie. Rytmicznie. Mnie się podobało - podkreśliła. Pretensje o brak zaangażowania miała Ewa Farna. - Totalnie się w tym nie odnalazłeś. Wiedziałeś, że to nie twoje i nie walczyłeś o to - oceniła. - Miałeś bardzo trudny numer. Tam są zwody i kiwki… Ale wiem, że masz ogień w sobie - zakończył Wojtek Łuszczykiewicz.
Trzecia na scenie pojawiła się Karolina Artymowicz. W bombowej sukience, idealnej na taneczne party. - Odcinek jest wyzwaniem. Czy potrafię się w tym odnaleźć? Nie przepadam za tańczeniem. Stres? To jest coś co może nas zmotywować, albo zgnieść i sparaliżować - mówiła przed „wykonem”. Czy po „Don't Stop the Music” z repertuaru Rihanny ktoś z jurorów chciałby wcisnąć stop? - Dziś gdzieś twoja wrażliwość mi umknęła. Mam tu łzę - uznał Wojtek Łuszczykiewicz. - A ja mam łzę wzruszenia. Umiesz się odnajdywać. Droga przed tobą - sprzeciwił się „Panas”. - Występ dodał ci energii. To na plus. Do twojej estetyki mi to jednak nie pasuje. W sumie wypadłaś lepiej niż oczekiwałam - oceniła Ewa Farna.
Mariusz Dyba przypomniał widzom, że zgłosił się do programu w ostatniej chwili. - Próbowałem różnych rzeczy. Trochę lat mi zajęło, żeby się zebrać i postawić na muzykę. Jako student utrzymywałem się z muzyki, grałem po knajpach, a na początku byłem organistą w Ornecie. Ludzie podchodzili i mówili, że robię to świetnie, ale nie dawałem temu wiary - opowiadał przed występem. Ostatnio zgłosił się do niego zespół Chemia. Jak to się rozwinie? Zapewne na rockowo. A że dla niego istnieje tylko kolor czarny, to tym razem wskoczył w czarny garnitur i w otoczeniu tancerzy zaprezentował „Love Me Again” Johna Newmana. - Ten utwór wymagał innej wrażliwości, innego feelingu i innego frazowania - jako pierwsza wypowiedziała się Ewa Farna. - Fajnie barwowo, ale niedociągnięte dźwięki górne. Znów się muszę czepiać - skwitowała pani Ela. - Lubię te momenty, kiedy nie myślisz o skali i o dźwiękach - chwalił lider i wokalista Video, ale też narzekał, że Mariusz za bardzo się kontrolował. - Znów znalazłeś swoją barwę. Był jakiś pomysł na tą piosenkę - podsumował Janusz Panasewicz.
- Jestem statyczna na scenie. Emocje staram się przekazać mimiką i głosem. Pan Bóg mi nie dał talentu do tańca - przyznała otwarcie Patrycja Jewsienia. - Wydaje mi się, że to wygląda komicznie - śmiała się ze swoich prób na parkiecie podczas przygotowań z Rafałem Maserakiem. - Muszę się nauczyć ruszać - dodała. Uczestniczka, szukająca swojej drogi w muzyce alternatywnej, zaśpiewała wielki przebój Donny Summer „Hot Stuff”. Czy zrobiło się gorąco? Miała przecież kusić falującymi przy sukience frędzlami. - Początek był strasznie niepewny. Nie wiedziałaś czy się skupić na śpiewaniu czy na tańczeniu. Finalnie było „stuff” i „hot” - zaznaczył Janusz Panasewicz. - Jak się idzie do sklepu i brakuje dwadzieścia groszy, tak niewiele, to bardzo wkurza. Dziś zabrakło właśnie tylko tych dwudziestu groszy - opisał metaforycznie Wojtek Łuszczykiewicz. - Brakowało dziesięć złotych! To był tragiczny występ! Nie może być tyle fałszów w finale. Mnie fizycznie bolało - denerwowała się Ewa Farna. - Najgorszy twój występ. Dużo nieczystości. Taniec? Ślepa to zauważyła, że był koślawy. Sorry… - wtórowała pani Ela.
- Chciałbym, żeby wszystko było jak najlepiej - życzył sobie przed występem Jakub Krystyan, wciąż przeżywający, że z programu odpadł zaprzyjaźniony z nim Adrian Szupke. Jak zawsze, cieszył się na myśl o zaciskającej za nim kciuki babci. Motywacji mu nie brakowało. Wystrojony w marynarkę ze srebrną nitką zabrał widzów w podróż do lat 70. Wtedy na parkietach królował Barry White z przebojem „You're the First, the Last, My Everything”. - Twoje błędy mi w ogóle nie przeszkadzają. Ty w klubie disco możesz robić wszystko - ocenił Wojtek Łuszczykiewicz. - Twój ruch był minimalny, ale ok. Nie robiłeś z siebie pajaca. Barry White by się za ciebie nie wstydził - dodała Elżbieta Zapendowska. - Słuchajta Barry White’a - rozpoczął wypowiedź frontman Lady Pank. - Twoja barwa mi trochę nie wystarczyła, ale dla ciebie nic się nie kończy w tym programie - dorzucił Janusz Panasewicz. - Ile można powtarzać, że masz piękną barwę? Zaczyna mnie wkurzać, że modlę się o to, abyś trafił w dźwięki… Powinieneś rozwijać warsztat, bo nie jest jeszcze doskonały - surowo oceniła Ewa Farna.
Po wszystkich „wykonach” finalistów na fanów programu czekała jeszcze muzyczna niespodzianka. Gościem specjalnym show była Cleo. Pierwsza Słowianka Rzeczpospolitej zaśpiewała swój singlowy przebój „Zabiorę nas” ze swojej drugiej płyty „Bastet”. W tym czasie trwało już głosowanie.
Na tę chwilę z wypiekami na twarzy i w pełnym skupieniu czekają wszyscy. Uczestnicy, jurorzy i widzowie. Serca biją mocno, a w każdym kolejnym odcinku, zbliżającym do wielkiego finału, emocje są coraz większe. To od publiczności zależy los uczestników. Z szóstki kandydatów do dogrywki wybrani zostali: Adam Kalinowski i Patrycja Jewsienia.
W dogrywce Adam Kalinowski postanowił obronić się wykonaniem „Jeremy” z repertuaru Pearl Jam, natomiast Patrycja Jewsienia szukała szczęścia w „True Colors” Cyndi Lauper. Czyje koło ratunkowe tym razem okazało się mocniejsze?
Zasady są nieubłagane. Trzeba kogoś wskazać i zamknąć drogę po kontrakt płytowy oraz 250 tysięcy złotych. Jury wybrało. Z „Idolem” pożegnała się Patrycja Jewsienia.
„Idol” w każdą środę o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.
Zobacz także:
Juror „Idola” nie znosi swojego głosu i śpiewu
Sensacja! Mariusz Dyba nauczył się śpiewać z…
Piosenkarka Cleo na żywo w „Idolu”. W jakiej roli?
Granie na ulicy? Co na to jurorzy „Idola”?
Wojtek Łuszczykiewicz ulubionym jurorem „Idola”