Na początek „Klasyka”, bo i sam kabaret Hrabi to już dzisiaj czysta klasyka. O co konkretnie chodzi? O to, że klasyka w kabarecie to skecze, piosenki i zapowiedzi - i tak właśnie Hrabi zaczyna klasykę: od rozprawienia się z klasycznymi formami konferansjerki. Oryginalnie i w niepowtarzalnym stylu - Hrabi mają to we krwi.
A jak o klasyce mowa, to nie mogło zabraknąć wizyty baby u lekarza. Baby, która wyczerpała miesięczny limit zdrowia na alkohol i słodycze. Została jej tylko słabość do lekarza.
Baba babą, ale czym by był kabaret bez miłości? I bez… biegania. Po Lesie Bielańskim, w którym są… dziki, gofry i dresy. No i pies, którego zwabił tłuszcz spalany podczas biegania… Oto poziom absurdu kabaretu Hrabi!
Krótki przerywnik „Zacier”, a potem „Zimny sernik”, czyli słów kilka o tzw. swojskim obgadywaniu. Ale to nie o nas, my przecież nigdy o nikim złego słowa. Prawda?
Byliście kiedyś u krawca? Jeśli nie, to Joanna Kołaczkowska potrafi „lakonicznie” wskazać „najkrótszą” drogę. I nie mówcie, że nie potrzebujecie krawca, bo w każdej chwili możecie potrzebować.
Wiece jak stworzyć latynoską piosenkę? Nic łatwiejszego niż posłużyć się niezawodną metodą kabaretu Hrabi. Kilka magicznych słów i już po paru taktach buzuje gorąca krew!
Powrót do klasyki, czyli skecz o studenckim egzaminie. - Przepraszam bardzo, czy pani już odpowiada? - pada pytanie. - Oczywiście, jak sobie zinterpretujesz, tak się wyśpisz - pada odpowiedź. A „średniowiecz to epoka i tyle, po co do tego wracać?”. Konkluzja przeciwna do reakcji na skecz, do którego wracać warto - zdecydowanie!
A jakby tego wszystkiego było mało, w okolicy pojawił się zboczeniec. Ujawnić go mogła tylko Joanna Kołaczkowska - jedyna, która widziała zwyrodnialca z bliska. Choć przez krzaki…
Był też czas na chwilę prawdy o smutnym życiu komornika. Smutnym, bo nikt go nie lubi. A dlaczego? Na to właśnie próbują sobie odpowiedzieć razem z… panią z ZUS-u. Czy może być gorzej? Czy może być zabawniej?
I „Szu szu szu” - czyli Hrabi nie tylko rozśmiesza, lecz także śpiewa. Choć i śpiewając - też rozśmiesza.
Nie byłoby też klasyki bez „Tytanika”. Obrastanie tłuszczem nigdy nie było tak zabawne! Zresztą nie tylko o wiek i wagę tu chodziło. I nie tylko to śmieszyło.
A na koniec - „Tango sromotnik” lub inaczej „Mów do mnie wolniej”. I na tym się kończy tegoroczny „Kabaret na Żywo”. Do zobaczenia w 2018!
Zobacz także:
15 lat grupy Smile w „Kabarecie na Żywo”
„Tele morele”, czyli ubaw z „Kabaretem na Żywo”
Fit, eko, bio, organic i... fun z „Kabaretem na Żywo”
Marcin Daniec i jego wyjątkowy „przekłaDaniec”
„Wielkie show w małym mieście” na wesoło
„Gramy do jednej bramki” z „Kabaretem na Żywo”
„Student plus” w „Kabarecie na Żywo” zaliczone!
„14 posterunek” z Cezarym Pazurą i gośćmi
Już wiemy „Gdzie się podziały tamte melanże”