- Jak można określić pani rolę w programie „Wyjdź za mnie”?
- Zadaniem moim i Tomasza Kozłowskiego jest wspieranie uczestników. Motywujemy ich do tego, aby wykorzystali szansę, jaką jest ten program. Mają możliwość poznać potencjalnego partnera i zakochać się w nim. Poza nielicznymi wyjątkami, ja i Tomasz w „Wyjdź za mnie” nie podejmujemy decyzji. Głównymi bohaterami i decydentami są osoby które zgłosiły się do tej produkcji. My im doradzamy i pomagamy w Domu Zaręczyn.
- Czy to duża odpowiedzialność? Chodzi o uczucia i ważne decyzje, które mogą zaważyć o dalszym życiu.
- Jest to bardzo podobne do tego, co robię na co dzień zawodowo – radzę, wspieram towarzyszę. Oczywiście wiąże się to z odpowiedzialnością, jak każda praca z drugim człowiekiem. Jednak zarówno w „Wyjdź za mnie”, jak i w innych zawodowych aktywnościach, ostateczne postanowienia należą do moich podopiecznych. Psycholog i terapeuta nie decydują za ludzi, z którymi pracują. Podobnie jest w tym programie. My możemy zadawać pytania, które mogą coś uświadomić i zwracać uwagę na konkretne kwestie. Tak aby ktoś nie przegapił ważnego sygnału.
- W jakim wieku są osoby które znalazły się w Domu Zaręczyn?
- Są tam zarówno dwudziestoparolatkowie jak i czterdziestolatkowie - czyli ci młodzi jak i ci nieco bardziej doświadczeni. Ludzie szukają miłości w każdym wieku.
- Czy można znaleźć miłość w tak krótkim okresie, jak czas powstawania programu telewizyjnego?
- Oczywiście! Tak jak w życiu codziennym. Spotykamy kogoś i zakochujemy się niekiedy błyskawicznie. Wystarczy jeden wyjazd, jedna impreza, jeden wieczór. Zakochać można się od pierwszego wejrzenia, a dalsza część historii to dbanie o relację i pielęgnowanie uczucia. W tym programie dajemy ludziom szansę, aby się poznali, zakochali się, zauroczyli w sobie i podjęli decyzję, że dają sobie szanse. W „Wyjdź za mnie” jest o tyle prościej, że biorący udział w produkcji mogą skoncentrować się na sobie. Nie ma pracy, przyjaciół, którzy się wtrącają czy rodziny, która doradza. Uczestnicy są daleko od codziennych obowiązków i stresów, mają możliwość otworzyć się na uczucia i inne osoby. To moim zdaniem bardzo sprzyjające okoliczności, aby zrozumieć siebie i to co się czuje. W tym „wirze codzienności” jesteśmy zagłuszani i trudno jest się zaangażować w relacje.
- A jeśli któraś z par zakocha się w sobie i podejmie decyzję o wspólnym życiu, to czy będzie pani śledzić ich dalsze losy?
- Mam nadzieję, że tak. Liczę na to, że jeśli takie pary się pojawią, to będzie im się dobrze układało.
- Czy istnieje ryzyko, że ktoś uczestnictwo w programie potraktował jako zabawę i chęć zdobycia na przykład doświadczeń seksualnych?
- Ci którzy zgłosili się do programu zrobili to po to, aby znaleźć uczucie. Jest dużo emocji, zaangażowania. Oczywiście, zawsze jest ryzyko, że ktoś nie będzie potrafił wykorzystać szansy. Ale to jak w życiu - jeśli się nie jest dojrzałym, aby budować trwały związek, to widocznie nie jest to właściwy moment dla takiej osoby. To wszystko kwestia dojrzałości potrzebnej do budowania i tworzenia relacji.
Rozmawiał Michał Pogodowski
„Wyjdź za mnie” od czwartku 22 marca o godz. 22:15 w Telewizji POLSAT.
Zobacz także:
Tomasz Kozłowski o „Wyjdź za mnie”: Tutaj nie da się udawać
To tam bohaterowie „Wyjdź za mnie” liczą na eksplozję uczuć
„Wyjdź za mnie” udowodni, że zawsze warto walczyć o miłość