Podczas walk w błocie kontuzji doznał Władysław Kozakiewicz. - Ja już wymyśliłem, że możemy wziąć taczkę, ale lepiej byłoby, gdyby chodził - próbował poprawić atmosferę Rafał Masny. Mistrz olimpijski w obawie o swoje zdrowie odłączył się od grupy i udał się do szpitala.
Tymczasem reszta ekipy pojechała w nieznanym kierunku. Jeszcze przed kolejnym wyzwaniem zadzwonili do osamotnionego kolegi, spytać jak zdrowie. Na szczęście sportowiec mógł do nich niebawem wrócić. Panowie natomiast znaleźli się w otoczeniu pięknych wodospadów.
Kompleks Aling Aling należy do najlepszej piątki tego typu miejsc na Bali. Cały zespół zdecydował się na skok z pięciu metrów. - To jest taka wysokość jak na basenie - skomentował Krzysztof Hanke.
- Za dobrych czasów to bym wykręcił jakieś salto - powiedział Karol Strasburger. Zabawa nad wodą trwała w najlepsze!
Na śmiałków czekał jeszcze dziesięciometrowy wodospad. Skacząc z takiej odległości, człowiek wpada do wody z prędkością 50 km/h. Z tym zadaniem zmierzył się tylko Rafał Masny.
- Bardziej się denerwowaliśmy niż on - mówił przejęty Piotr Polk.
Po udanym skoku wszyscy jednak bili brawo. - Jestem z siebie dumny. Lubię takie rzeczy - skomentował po wszystkim youtuber.
Król zaproponował skompletowanej już ekipie wizytę u… szamana. Na wyspie określa się ich balianami. Pełnią posługę w zamian za dary, czasem w postaci kury. Do czwórki naszych bohaterów wrócił Władysław Kozakiewicz, ale wraz z Krzysztofem Hanke i Karolem Strasburgerem zrezygnował z usług wróżbity Jero Dana. - Nie chciałem słuchać tego kitu, który chciał mi wciskać - skomentował lekkoatleta.
Gdy Piotr Polk i Rafał Masny czerpali z wiedzy szamana, pozostali robili sobie pamiątkowe zdjęcia na zewnątrz.
- Nie rysuje ci czarnych scenariuszy. Mówi z czym możesz mieć problem - ujawnił Piotr Polk po spotkaniu z wróżbitą. Czy podobne wrażenia miał Rafał Masny? - Rozmawialiśmy o mnie, o kontaktach damsko-męskich, czego się nie spodziewałem - powiedział chłopak. - Fajne były momenty, jak mówił o moich cechach, bo to się zgadzało - dodał.
Mimo późnej pory uczestnicy trafili jeszcze do jednej z balijskich wsi. Rano czekały na nich nowe atrakcje. - Pół nocy nie spaliśmy, bo było zimno - zaczął nieco narzekać Piotr Polk. - O godzinie czwartej dwadzieścia obudził się kogut - dodał Krzysztof Hanke. - Myślę, że on się z nas śmieje, że myśmy się próbowali wyspać - dodał Rafał Masny. Ale nie tylko zwierzę rozpraszało ekipę. Panowie postanowili zwiedzić okolicę.
Po powrocie ze spaceru na zespół czekał najlepszy znawca, badacz i łowca węży Ron Lilley. Przedstawił panom kilka groźnych gatunków.
W specjalnie przygotowanym pomieszczeniu umieszczono jednego z gadów, którego należało znaleźć i złapać do klatki. Do zadania potrzebnych było dwóch śmiałków. Wybór nie mógł być inny! Na ochotników zgłosili się Piotr Polk i Krzysztof Hanke.
- Myślę sobie: niech idą, jak głupi są, to niech idą - mówił o decyzji kolegów Karol Strasburger. Duet podszedł do sprawy profesjonalnie.
- Kabel do ładowania telefonu wydawał nam się wężem - mówił o poszukiwaniach Piotr Polk. W końcu gad pojawił się w rogu pokoju. - Zobaczyć, a złapać, to są dwie różne czynności - śmiał się aktor. Całą sytuację komentował youtuber zza okna. Misja zakończyła się sukcesem!
To jednak nie koniec przygód z wężami. Panowie udali się na pola ryżowe w wiosce Jatiluwih, gdzie wypuścili swoją zdobycz. Okazuje się, że taki wąż zbożowy jest bardzo pożyteczny, ponieważ dziennie zabija średnio dwa szczury, które są bardzo szkodliwe dla upraw.
Ryż, który sadzi się na wyspie od ponad tysiąca lat, to główny posiłek Balijczyków. Panowie na chwilę stali się rolnikami i próbowali uprawiać zboże z pomocą krów.
- Ciekawe doświadczenie. Dobrze wygląda się w kapeluszach od słońca - ocenił później Karol Strasburger. O dziwo, całemu zespołowi poszło w miarę dobrze z tym wyzwaniem.
Zbiory odbywają się średnio trzy razy w roku. Ze względu na delikatność ryżu, odbywa się to ręcznie. - Po piętnastu minutach poczuliśmy to na kręgosłupach - mówił o ciężkiej pracy Krzysztof Hanke.
Panowie docenili cały proces uprawy ryżu. Dowiedzieli się także, że pracownik zarabia siedem dolarów dziennie i musi przynieść własne jedzenie i picie.
Ostatni punkt podróży - królewski hotel. Royal Pita Maha to jedno z najlepszych miejsc do noclegu na wyspie. - Wygląda to imponująco - opisał wrażenia Karol Strasburger w drodze do willi. - Tak wygląda mniej więcej raj - wtórował mu Krzysztof Hanke. Widok z tarasu i wystrój wnętrz zachwycił uczestników programu.
Podczas mini-imprezy w basenie Rafał Masny rozpoczął podsumowanie wyprawy życia. - Było różnie. Było dobrze, było bardzo dobrze - zaczął wspominać Karol Strasburger. - Kończymy jednak w nie najgorszym miejscu - dodał, popijając kolorowego drinka. Co na to pozostali? - Zwiedziliśmy kawał wariackiego świata - skomentował sportowiec. - Władek powiedział, że to wariacki świat, ale największymi wariatami byliśmy my - żartował Piotr Polk. Wszyscy się z nim jednogłośnie zgodzili.
Oglądaj w IPLA.TV: „Lepiej późno niż wcale” - odcinek 6
Która przygoda naszych bohaterów była najbardziej zabawna?
Oficjalny profil „Lepiej późno niż wcale” na Instagramie - @lepiejpoznonizwcalepolsat
Zobacz także:
„Lepiej późno niż wcale”: Nurkowanie z diabłem morskim
„Lepiej późno niż wcale”: Zemsta na Masnym!
„Lepiej późno niż wcale”: Jak to jest być... gejszą?
„Lepiej późno niż wcale”: Szaleństw w Azji ciąg dalszy
Piotr Polk obawiał się o życie Karola Strasburgera!
„Lepiej późno niż wcale”: Stolica Japonii nie taka straszna?