2019-01-22

Maciej Dowbor: Mam ambitne plany na 2019 rok

Jakie wyzwania stawia sobie dziennikarz, prezenter i prowadzący Polsatu? Co czeka w nowym roku zapalonego triathlonistę, gwiazdę stacji, a od niedawna także producenta telewizyjnego? Maciej Dowbor specjalnie dla POLSAT.PL opowiada o obowiązkach, pasji sportowej i pokorze, której uczy go codzienność.

- Jakie ma pan postanowienia noworoczne?
- Zawsze mam takie, żeby lepiej planować swój czas. Nie jestem mistrzem organizacji. Wiele rzeczy, za które się zabieram, nie są do końca dobrze zrealizowane. A drugie - jak co roku - ograniczenie słodyczy. Ale już teraz wiem, że mi się nie udało…

- A sportowe plany?
- Trudno powiedzieć. Jestem na tym etapie, że nie stawiam sobie konkretnych celów. Widzę, że życie wszystko weryfikuje. Mam małe dziecko, dużo pracy, obowiązków. Staram się to jakoś usystematyzować i to jest właśnie ta kwestia organizacji. Robię, co mogę, żeby być lepiej uporządkowanym i dzięki temu mieć też plany sportowe.

- Powiedział pan kiedyś, że w triathlonie wynik to drugorzędna sprawa…
- Cała idea, zwłaszcza w kontekście amatorskiego uprawiania sportu, takiego jak triathlon czy biegi maratońskie, polega na mierzeniu się ze sobą. Dla mnie liczy się wynik w bezpośredniej rywalizacji z rywalem, ale osiągając czasem gorszy rezultat na tle moich konkurentów i tak mam wielką satysfakcję z tego, że pokonałem swoją niemoc, przełamałem się. Bywa i tak, że miewa się większą frajdę z zawodów, które obiektywnie poszły kiepsko, a kryzysy i wydarzenia na trasie powodowały, że w dziewięćdziesięciu przypadkach na sto człowiek by się poddał, ale pokonałem wtedy swoje słabości. To największa wartość.

- Czyli nie zawody są tutaj najważniejsze.
- Tak. To tylko wisienka na torcie albo, jakby powiedział Tomasz Hajto, truskawka na torcie. Dla ludzi uprawiających sport największym wyzwaniem jest ta brutalna, szara codzienność. To, żeby każdego dnia, lub w zależności od tego, jaki mamy plan treningowy, zmusić się do pełnego zrealizowania tych wszystkich zadań, które sobie stawiamy. Dla osób takich jak ja, to najtrudniejsze wyzwanie. A jeszcze z wiekiem, przy dzieciach i przy codziennych pokusach jest czasem niesamowicie ciężko.

- Jakie to są sytuacje?
- Podam najprostszy przykład. Jedziemy ze znajomymi na wspólny urlop nad polskie morze. Klimat bardzo wakacyjny. I w tym wszystkim ja, który musi odpoczynek wkomponować w swój sportowy tryb. Wtedy często nadrabiam zaległości, bo wakacje to również środek sezonu triathlonowego, ale poza wysiłkiem fizycznym, odczuwa się zmęczenie emocjonalne, psychiczne, ponieważ cały czas trzeba planować. Każdy dzień musi być tak zorganizowany, żeby wyrobić się ze swoimi obowiązkami, a nawet z odpoczynkami. Ja bardzo nie lubię, kiedy trening „wisi” nade mną. Wydaje się, że mam wolny dzień, a jednak mam w tyle głowy, że muszę na półtorej godziny wyjść pobiegać albo dwie godziny pojeździć na rowerze. To są takie problemy ludzi pierwszego świata, ale w moim codziennym życiu jest to męczące. Z drugiej strony nie umiem przestać tego robić.

- Czy bywały momenty kryzysowe?
- Miałem takie momenty, kiedy mówiłem sobie, że kończę ze sportem, jeśli nie na zawsze, to przynajmniej na jakiś czas. Szczególnie ostatnio, ponieważ miałem kontuzję, mam małe dziecko, nowe obowiązki… Ale tak jak jest mi czasem ciężko z tym, że trudno mi poukładać swój plan i zorganizować życie codzienne, tak jest mi trudniej, gdy nie mam tego na co dzień. Perspektywa zmierzania do jakiegoś celu, realizacji kolejnych etapów przygotowań i ten postęp, który następuje, jest dla mnie bardzo istotny. Także sam fakt przygotowywania się do czegoś konkretnego oraz wymiernego jest ważny.

- Czego może nauczyć każdego człowieka to, o czym pan mówi?
- Te wszystkie cechy i doświadczenia związane ze sportem są niezwykle cenne. Takie doznania determinują we mnie życie codzienne poza sportem. Jakakolwiek działalność człowieka - czy to praca magazyniera, czy prowadzenie wielkiego międzynarodowego biznesu - jest zawsze oparta na wzlotach i upadkach. Ja mam wiele momentów trudnych, ale doświadczenia, które mam ze sportu nauczyły mnie, że poddanie się to ambicjonalna porażka. Nie chcę sobie na nią pozwolić! I to jest dobre, bo za drugim, trzecim razem w końcu wyjdzie. Łatwo się mówi, ale wiem, że na tym to wszystko polega.

- Sport ma duży wpływ na pana życie i pracę, a obowiązków nie brakuje - produkcja programów, praca jako prezenter w radiu i telewizji, do tego rodzina. Jak to wszystko pogodzić?
- Codziennie pracuję w radiu i zajmuję się moimi dziećmi - to pochłania z pewnością sporo czasu. Jeśli natomiast chodzi o telewizję - mój udział jako prowadzący w programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, obciąża mnie wyłącznie w określonym czasie. W tym sezonie mamy więcej odcinków - będzie ich dwanaście. To oznacza, że wiosną, do początku maja, praktycznie co tydzień będziemy na antenie. A jeśli jeszcze z Piotrem Gąsowskim przygotowujemy wspólny występ, to musimy się spotkać na próby - czasem jedną, a czasem trzy. Albo gdy musimy napisać razem jakiś tekst. Do tego dochodzi praca producenta. Robimy dla Polsatu dwa formaty - „SuperLudzie” oraz „Pozytywka”, emitowane na antenie Super Polsatu. No i wciąż szukam nowych formatów. Da się to wszystko pogodzić, ale jest bardzo ciężko. Dlatego o swoich planach mogę powiedzieć, że są… ambitne!

Rozmawiał Krzysztof Machajski

Zobacz także:
Maciej Dowbor: Czytajmy naszym dzieciom! To ważne!
Maciej Dowbor nagrodzony na Gali „Lodołamacze 2018”