Na dobry początek „Stacja benzynowa”, a nie niej człowiek z potrzebą. A żeby się udać na stacji za potrzebą, potrzeba kluczyka. A żeby dostać kluczyk, trzeba zapłacić. A żeby zapłacić, trzeba... I tak dalej, i tak dłużej i dłużej. A potrzeba coraz pilniej upomina się o swoje. To się może skończyć w myjni...
Jak wygląda proces wydawniczy w Polsce? Odpowiada Ani Mru Mru. Składa się książkę u wydawcy i czeka, czeka, czeka... Po latach okazuje się, że to arcydzieło! Powieść kompletna! Ale... potrzeba kilku „kosmetycznych” zmian zgodnie z życzeniem sponsora. Czy po tych „drobnych” korektach to będzie wciąż ta sama książka? Oto sponsoring kultury w praktyce!
Na scenie gość specjalny, który po mistrzowsku łączy świat kabaretu ze światem stand-upu. Przybył prosto z kolebki europejskiego stand-upu - Islandii. I na scenie Polsatu udowodnił, że istnieje coś takiego jak humor uniwersalny. Opowiadał bowiem żarty po islandzku, a polska widownia odpowiadała salwami śmiechu. Czyżby wszyscy znali islandzki? A może śmieszność kryła się zupełnie gdzie indziej? To po prostu trzeba zobaczyć i usłyszeć samemu!
- Ty byłeś w takim prawdziwym wojsku?
- Nie, ale moja siostra była trzy razy w koszarach.
- Pamiętamy!
Oto Ani Mru Mru w wydaniu wojennym! W rytm podniosłej muzyki pokazali, dlaczego Wojska Obrony Terytorialnej to naprawdę niezłe kino!
Trudno być bogatym. Trzeba jeść spleśniałe sery i popijać je starym winem, karmić koty homarami... Co tu dużo opowiadać? Lepiej zobaczyć, jak wiedzie życie najbogatszy człowiek na świecie. Sprawdziło to Ani Mru Mru i zaprezentowało z lekkim przymrużeniem oka. Tak więc do najbogatszego człowieka świata przychodzi wynalazca Roman Abramowicz, który chce go przekonać do inwestycji w swój genialny wynalazek, który wygląda co najmniej znajomo...
Z nauką polskiego jest podobno tak, jak z nauką islandzkiego - najtrudniejsze jest pierwsze 40 lat. Ani Mru Mru prezentuje krótką konwersację Anglików, którzy liznęli nieco naszego języka. Niektóre podobnie brzmiące słowa mogą wprowadzić w błąd. Chce obcokrajowiec powiedzieć, że czeka na żonę, a wychodzi z tego na żonę... sikanie!
Syn wysyła ojca do sanatorium. Okazuje się, że nie tak łatwo jest spakować starszego człowieka, który ma swoje przyzwyczajenia i... nerwicę. Trzeba go cierpliwie słuchać i spakować mu na przykład ulubioną piżamę w statki, która jest najwygodniejsza i... najszybciej się zdejmuje! O leczeniu w Rymanowie krążą legendy - wygląda na to, że słusznie!
A na koniec trochę dobrej zabawy, czyli Ani Mru Mru na karaoke. Trzeba przyznać, że panowie potrafią poderwać publiczność do zabawy. Nawet jeśli zdarzy im się fałszować, to nadrobią urokiem osobistym i niepowtarzalnym poczuciem humoru. A poza tym - jak to na karaoke - nie trzeba umieć śpiewać, nie trzeba znać słów. Wystarczy płynnie czytać i kupić trochę odwagi w barze. A potem po prostu się bawić.
Na bis sceny nieudane, bo nawet kabareciarzom nie wszystko wychodzi za pierwszym razem. Każdy program komediowy rodzi się w bólach. Sami zobaczcie, w jakich.
Ani Mru Mru po raz kolejny udowodnili, że należą do ścisłej czołówki polskiego kabaretu. Wieczór pełen skeczów tej formacji to uczta nawet dla najbardziej wybrednych wielbicieli rozrywki i wykwintnego poczucia humoru. Oby więcej takich spotkań z mistrzami komedii! I do zobaczenia za tydzień w kolejnym „Kabarecie na Żywo”!
„Kabaret na żywo” w niedzielę o godz. 21:05 w Telewizji POLSAT.
Zobacz także:
„Kabaret na Żywo” w mundurze. Oto „Posterunek w ogniu”!
Utalentowany „Kabaret na żywo według Paranienormalnych”
Staropolski „Kabaret na żywo według Paranienormalnych”
Najzdrowszy „Kabaret na żywo według Paranienormalnych”
„Kabaret na żywo według Paranienormalnych”: TV Polak