- Skąd się wzięła Wasza fascynacja grami komputerowymi?
Radosław Nałęcz: To wszystko zaczęło się, kiedy byłem dzieckiem. To był taki moment, w którym dostrzegłem ten świat razem ze znajomymi. Pamiętam, że mój kolega miał komputer, ja nie miałem własnego sprzętu, więc zapraszał mnie do wspólnego grania - to było Atari. Gry, w które wtedy grałem, były dla mnie niesamowicie ruchome i kolorowe, mimo że były monochromatyczne, bo miałem bujną wyobraźnię. Od pierwszego wejrzenia wiedziałem, że będą mi towarzyszyć przez całe życie.
Tadeusz Zieliński: Zawsze mówię gry wideo, a nie komputerowe (śmiech). Gram od piątego roku życia, a jak miałem osiem lat, to dostałem pierwszy komputer. Od najmłodszych lat dużo się w to bawiłem, bardzo się wkręciłem w ten świat - kupowałem wszystkie pisma, dużo na ten temat czytałem. Byłem takim młodym nerdzikiem. Oprócz tego miałem grających kolegów - od wczesnej młodości zawsze się u kogoś grało. To wszystko działo się bardzo naturalnie i stopniowo. Do liceum zresztą nie miałem porządnej platformy do grania. Jednak od kiedy miałem peceta, to już nie tylko grałem, lecz także zacząłem o tym pisać. W ten sposób wylądowałem w branży.
- Co sprawia, że kochacie gry?
Radosław Nałęcz: Za opowiadane w nich historie. Jestem takim graczem, który lubi przygodówki i gry RPG. Zręcznościówki i rozgrywki multiplayerowe były zawsze dla mnie na drugim planie. Kocham historie w grach, bo to, co odróżniało i odróżnia historie filmowe czy książkowe od tych z gier, to jest interaktywność. Ja jako gracz mam wpływ na świat przedstawiony. To był zawsze taki magnes, który mnie przyciągał.
Tadeusz Zieliński: Gra jest takim ubermedium, które łączy wszystkie inne. Do tego dochodzi jej interaktywność. Poza tym bardzo lubię koncepcję połączenia książek, filmów, komiksów i tak dalej. Jestem dość leniwą osobą, więc podoba mi się, że mam te wszystkie media w jednym miejscu.
Wyświetl ten post na Instagramie.
- Prowadziliście razem program „Deja Vu” i opowiadaliście o różnych epokach świata gier. Które czasy są Wam najbliższe?
Radosław Nałęcz: Robiliśmy program retro, ale ja nie jestem jakoś mocno w tym świecie rozkochany. Mimo, że mam sentyment do na przykład pixelartowych gier, to mnie interesują nowe gry. Bez względu na to czy są to gry triple-A, czyli takie, których budżety są największe, czy gry z niezależnych wytwórni. Ja generalnie lubuję się w nowościach. Lubię, gdy mnie zaskakują i cieszę się, gdy potrafią to zrobić. Wydaje mi się, że jestem bardzo podobny do innych graczy, którzy chcą być zaciekawieni i wprawieni w podziw innowacjami. A przecież gry i ich twórcy, wciąż się doskonalą. Potrzebuję mieć trochę adrenaliny związanej z tym, jaką dostanę nową historię i co nowego technologicznie zaoferuje mi dana produkcja. Pewnie dlatego uciekam od epoki retro, mimo tego, że mam ogromny szacunek do ikon i twórców starych gier.
Tadeusz Zieliński: Zdecydowanie współczesne, bo nie lubię retro gier. Jeśli chodzi o „Deja Vu”, to po prostu zostałem zaproszony do tego programu i chętnie wziąłem w nim udział, bo po pierwsze byłem przesiąknięty tematyką tego programu - żyłem w tych czasach - a po drugie to był fajny pomysł na powrót do telewizji. Nie był to jednak program o tym, co kochamy z Radkiem. Obaj lubimy współczesne gry i wolimy patrzeć na to, w jaki sposób się rozwijają i w jakim idą kierunku. To, czym były kiedyś, jest już w moim sercu głęboko zakopane. Bardzo rzadko się zdarza, że wracam do starych gier.
- Dlaczego i w czym „Faux Paux” będzie lepsze od „Deja Vu”?
Radosław Nałęcz: Ja mam nadzieję, że „Faux Paux” będzie przynajmniej tak samo dobre jak „Deja Vu”. Ten drugi był trochę takim programem „za karę”, a przynajmniej tak to trochę odbierałem jako gracz z doświadczeniem, który pamiętał te stare czasy. A jak podkreśliłem, kocham nowości. My podeszliśmy wówczas do tego w ten sposób, że nie chcieliśmy przekazywać wiedzy typowo „wikipedycznej”, tylko opieraliśmy się na tym, co my pamiętaliśmy z tamtego świata. Pewnie dlatego zdarzały się jakieś nieścisłości czy błędy merytoryczne, ale robiliśmy to trochę celowo, bo pokazywaliśmy ten świat z naszej perspektywy. To jednak nie zmienia faktu, że chcieliśmy opowiedzieć o nim jak najbardziej wiernie. Dzisiaj natomiast skupiamy się na naszych bieżących fascynacjach - taki jest program „Faux Paux”. Czy będzie lepszy? Nie wiem, ale chcę, by był podobny do poprzednika, bo „Deja Vu” miał bardzo fajną atmosferę, ciekawych widzów i zbudował super społeczność wokół siebie. Chciałbym, żeby widz, który polubił nasz styl, sposób opowiadania i pewnie nas samych, polubił też „Faux Paux”.
Tadeusz Zieliński: Teraz w „Faux Paux” zajmujemy się tym, co jest naszą zajawką. Zresztą historia powstania tego programu jest ważna. Z Radkiem poznaliśmy się w radiu MUZO.FM, do którego zaprosił mnie w ramach promocji jednej z gier i bardzo dobrze nam się rozmawiało. Później dostałem jeszcze kilka razy zaproszenie, bo świetnie nam to szło. W trakcie tworzenia „Deja Vu” wykiełkował pomysł, żeby zrobić coś całkowicie swojego. Uznaliśmy, że wykorzystamy tę chemię, która jest między nami i to, że dobrze nam to wychodziło w radiu. Tak powstała idea na program, w którym będziemy rozmawiać. Dlatego będzie lepszy od „Deja Vu”, bo będzie o tym, co nas wszystkich grzeje i w takiej formie, która nam najbardziej odpowiada.
- Program „Faux Paux” ma wiele składowych: jest na żywo, jest interaktywny, gościcie ekspertów. Który aspekt jest dla Was najważniejszy?
Radosław Nałęcz: Najważniejsza jest obecność widzów, bo chcemy, żeby ten program był naprawdę interaktywny. Chciałbym, żeby na dyskusję z nimi było jak najwięcej czasu. My możemy mieć zdanie na jakiś temat, ale bardziej interesujące jest zdanie osób, które oglądają „Faux Paux”. To nie jest program, który jest sztywny, tylko raczej rozrywkowy. Nie tylko chcemy docierać do tych, którzy mają wyspecjalizowaną wiedzę, ale także do tych, którzy się grami szczególnie nie interesują. Mamy nadzieję, że nasze rozmowy i opowieści wciągną ich do tego wspaniałego świata i sprawią, że zaczną poważniej patrzeć na tę gałąź rozrywki.
Tadeusz Zieliński: Rozmowa z Radkiem (śmiech). Naprawdę bardzo lubię z nim rozmawiać, szczególnie na antenie. Dlatego chcę robić ten program. Lubię też wywiady, ale nie czuję się w nich stuprocentowo dobrze, choć jak na razie całkiem nieźle mi idzie. Poza tym tematyka - choć nie zawsze zależy całkowicie od nas, bo mamy przecież sporą redakcję - jest dla mnie ważna. Ale tak naprawdę wszystko jest naprawdę super. Doznania związane z programem live są świetne.
- Dlaczego warto włączyć Polsat Games o godzinie 20:00 w każdy poniedziałek?
Radosław Nałęcz: Warto włączyć „Faux Pas”, bo jest w nim dwóch fajnych prowadzących (śmiech). To program, który o grach opowiada w przystępny sposób i mam nadzieję, że jeśli wśród widzów będą też dorośli, to dzięki niemu znajdą z dzieciakami wspólny język, bo wreszcie zrozumieją o co chodzi w tej całej zajawce na gry.
Tadeusz Zieliński: Dlatego, że to dobry program jest! (śmiech)
Oglądaj w IPLA.TV: „Faux Paux”
„Faux Paux” w poniedziałek o godz. 20:00 w Polsat Games.
Oficjalny profil Polsat Games na Instagramie - @polsatgames
Zobacz także:
Radek Nałęcz naczelnym Polsat Games. Co wiosną na antenie?
Rusza Ekstraklasa Games! Transmisja w Polsat Games
Polsat Games został oficjalnym partnerem Riot Games