- Jak wspominasz udział w programie „Idol”? Czy przed castingiem miałaś nadzieję, że zajdziesz tak daleko?
- Przeżyłam cudowną przygodę, dostałam dobre lekcje, przekroczyłam swoje granice. Przed castingiem o tym nie myślałam. Natomiast w etapie teatr, po castingach, czułam, że mogę dojść daleko i wiedziałam, że muszę zajść jak najdalej, bo to moja szansa.
- W trakcie programu jurorzy na pewno dawali ci rady. Którą z nich najbardziej zapadła ci w pamięć i dlaczego?
- Najcenniejsze były dla mnie wskazówki od Elżbiety Zapendowskiej. Nie będę wybierać jednej, bo wszystkie były nieocenione. Dobrze, że ich posłuchałam i do dziś jestem za nie bardzo wdzięczna.
Wyświetl ten post na Instagramie.
- Wspomnienia którego z występów w „Idolu” najbardziej cię emocjonują?
- Przełomowym i najlepszym dla mnie występem, jaki wspominam jest „Lipstick on the Glass”. Wojtek Łuszczykiewicz nie mógł wybrać lepiej. W finalnie miałam okazję pokazać siebie, siłę charakteru, miłość do brzmień lat 80-tych, inną technikę śpiewania niż w poprzednich występach. Cała ja!
- Jakie emocje towarzyszyły ci po zakończeniu przygody z programem?
- Czułam, że dopada mnie przede wszystkim ogromna niepewność, co dalej. Strach, że nie uda mi się tej gry rozegrać w taki sposób, żeby móc działać dalej. Oczywiście miałam motywację, w końcu kilka ostatnich miesięcy to był dla mnie ogromny progres. Nie czułam smutku dlatego, że odpadłam. Na dobrą sprawę wszystkie moje zamiary, jakie miałam odnośnie do programu, zostały zrealizowane.
Wyświetl ten post na Instagramie.
- Twój pierwszy singiel „Za swoje” ukazał się jesienią zeszłego roku. Czy fani byli zaskoczeni rockową stylizacją i inspiracjami z lat 80-tych?
- Myślę, że bardziej zaskoczeni byli samym faktem, że po tak długim czasie od zakończenia programu singiel w ogóle wyszedł. W trakcie „Idola” miałam wrażenie, że nikt we mnie nie wierzy, że widzowie mają mnie za inną osobę niż jestem. Nie dziwię się, bo po samych występach i krótkich wypowiedziach ciężko kogoś ocenić czy polubić. Sama stylistyka też pewnie jest małą niespodzianką. W programie prezentowałam zupełnie inny repertuar. Ale teraz jest moje „pięć minut” i chcę się pokazać z jak najlepszej strony.
- Kilka dni temu pojawiła się druga równie mocna propozycja od ciebie, czyli singiel „Kamień”. Współpracowałaś nad nim z Sir Michem i Juliuszem Kamilem. Jak wyglądał proces nagrywania nie tylko piosenki, lecz także klipu?
- Słucham, czuję, interpretuję i śpiewam wtedy, kiedy przychodzą emocje czy impuls - to silniejsze ode mnie. Jeśli coś wymaga poprawy, to poprawiamy od razu i nie bierzemy się za to innego dnia. Póki co to się udaje. Jeśli chodzi o teledysk, to już cięższa sprawa. Poprzedni klip grało się świetnie i łatwo, było dużo ludzi, była zabawa, ale tutaj... Według piosenki mam inny obraz w głowie, jakieś swoje wspomnienia, a w rzeczywistości stoi koło mnie człowiek, którego nie znam, a mam go kochać (śmiech). Ciężko zagrać taką rolę. Zwłaszcza, że mąż stoi obok, udając, że go to nic nie rusza (śmiech). Finalnie wszystko się udało, a po czasie nawet rozkręciło.
Wyświetl ten post na Instagramie.
- Kiedy możemy spodziewać się krążka długogrającego? Czy planujesz jakieś koncerty w najbliższym czasie?
- Jak śpiewa moja koleżanka Agnieszka Adamczewska - „Na wszystko przyjdzie czas”. Jeśli cokolwiek wyjdzie, zrobię wszystko, żeby było o tym głośno. Koncerty mi się marzą, chciałabym już doświadczać, jak smakuje trasa koncertowa, więc jeśli wszystko będzie dobrze, a musi być, to widzimy się już niebawem.
Rozmawiała Julia Borowczyk
Zobacz także:
Droga Mariusza Dyby do zwycięstwa w „Idolu”
W programie „Idol” wygrał Mariusz Dyba
Tak przebiegały metamorfozy uczestników „Idola”
Poznaliśmy skład wielkiego finału programu „Idol”