- W „Przyjaciółkach” pojawia się coraz więcej trudnych wątków. Która scena była dla ciebie najbardziej wymagająca?
- Ten serial ma to do siebie, że losy tragiczne przeplatają się ze szczęśliwymi momentami. Dramaty najczęściej prowadzą do radosnych rozwiązań. Jedno bez drugiego nie może i nie mogłoby współgrać. Inga jest postacią ciekawą. Wiadomo, że dla aktora największym wyzwaniem jest to, kiedy coś się dzieje. Niezależnie od tego, czy są to sceny optymistyczne, czy tragiczne.
- Jak rozwinęłabyś postać Ingi? Co byłoby dla ciebie najciekawsze?
- Przede wszystkim stawiałabym na wątek Ingi i Andrzeja. Wydaje mi się, że to jest zabawna konfiguracja i również wiarygodna. Mam wrażenie i doświadczenie, że wiele podobnych małżeństw, które się rozwiodły i jakiś czas żyją osobno, jednak ma ze sobą kontakt i potrafi świetnie się dogadywać na zupełnie innej płaszczyźnie. Na przykład mogą być przyjaciółmi. Biorąc pod uwagę jeszcze to, że w postać Andrzeja wciela się znakomity aktor Adam Adamonis, który gra bardzo komediowo, dałoby to fajny rys na życiu Ingi. Byłby to niezwykle ciekawy wątek dla widzów.
- Jaka twoim zdaniem jest Inga w czternastym sezonie?
- Pewnie większość widzów już to widziała, ale Inga zupełnie przypadkiem sprawi, że Maks nie weźmie ślubu. To zupełnie do niej niepodobne! Jednak konsekwencją nie będzie fakt, że ta zostanie z Maksem, lecz tych dwoje dopiero zacznie się poznawać. Inga będzie musiała też sprawdzić się jako mama dorastającej córki i stawić czoła jej nastoletnim problemom.
Rozmawiała Żaneta Parszczyńska
„Przyjaciółki” w czwartek o godz. 21:10 w Telewizji POLSAT.
Zobacz także:
Magdalena Stużyńska-Brauer o uzależnieniu Anki