- Uwielbiam ten moment, kiedy mogę wejść na scenę i ogłosić dobrą nowinę - powitał wszystkich Andrzej Mierzejewski z Kabaretu Smile i zapowiedział, że tego wieczoru widzowie otrzymają ich najnowszy program. No właśnie, ale tak naprawdę to, co się nadaje do kabaretu? Sprawdźmy!
Nurtujące pytania od publiczności to idealny pretekst, żeby się pośmiać. Najlepiej śpiewająco i to z ułańską fantazją. „Witamy publiczność na koncercie, już program startuje, zajmij miejsce”. Po pierwsze: czy występ możemy rejestrować? Po drugie: czy jeszcze panowie tremę macie? Po trzecie: czy będzie Bożena w jakimś skeczu? Na tym oczywiście nie koniec...
Proszę państwa, a teraz przenieśmy się do przykładowego osiedlowego mieszkania, gdzie ojciec z synem chcą celebrować sportowe emocje. - Ciszej, zaraz cały blok będzie wiedział, że mecz oglądamy - padła sugestia. Gol, radość i... dzwonek do drzwi. Czyżby to „Listonosz” tropiący, kto nie płaci abonamentu?
Marilyn miał zasłonić Bożence okno w łazience. Roleta, plisa, żaluzja, cokolwiek, żeby tyłkiem nie świecić. - Ja się czuję, jakbym grała w filmie pornograficznym - narzekała. Ale gdy już wskoczyła do wanny to natychmiast pełen relaks. Do czasu. - Dziesięć sekund! Ty wiesz, że ja odpoczęłam - rzuciła w stronę namolnego męża. Czego chciał?
- Jak byłem młody, to z ust rodziców słyszałem jedno i to samo hasło: „ach, ta dzisiejsza młodzież”. A dziś, sam jestem ojcem... - tak rozpoczął się kolejny skecz. Czy coś się zmieniło, czy straciło na aktualności? Oczywiście, że nie! A jak było kiedyś, na przykład jakieś tysiąc lat temu? - Byś wyszedł z kolegami, w kamienie pokopał, z procy postrzelał! - denerwował się tatko. Co na to Grzymisław?
Kabaret Smile wie, jak skutecznie ruszyć w publiczność. A gdy trzech potrzebujących na rauszu zbiera na kefir, to się nawet i na wino udaje uzbierać. Przydają się też „Kubeczki”. - Rozpoczynamy talent show - rzucił jeden. - Na trzeźwo bym tego nie spamiętał - popisywali się. Publiczność w Cieszynie nie tylko miała niezły ubaw, ale chętnie dołączyła do wspólnej zabawy. Po polsku, niemiecku, czesku i angielsku. Bo wszystko, co się robi w życiu, trzeba robić z pasją!
- Co oni ze mną zrobili? Tyle morfiny w jednego człowieka? - zastanawiał się pacjent. Wtem do szpitalnej sali wszedł gość, żeby odwiedzić drugiego z rekonwalescentów, Zbyszka. Okazało się, że to jego syn, Piotruś. - Ciotka dzwoniła, że zawał miałeś, to pomyślałem, że trzeba przyjechać i ci pomóc... testament napisać - powiedział. - Nie wierzę, osiem lat ojca nie widział i nagle znajduje się! - pieklił się sąsiad z łóżka obok. Oj, wiedział zdecydowanie za dużo...
Bohaterska pani Justyna z widowni, która bezinteresownie ofiarowała dwadzieścia złotych, otrzymała od Kabaretu Smile wspaniały prezent. Był iście królewski tron, korona, dziki szał publiczności, fala, klimatyczne światełka telefonów, taniec z narzeczonym oraz pamiątkowy portret. No i piosenka: „Dobro w sobie masz, więc go innym daj, jeden mały gest, zmieni życia bieg” - zaśpiewali.
- Siemano szefie. Wiem o kolesiu wszystko. Zrobię go na wnuczka - zapowiadał bohater kolejnego skeczu. - Daj mi maksymalnie dziesięć minut i go obrobię - dodał. Tymczasem na stół u pana Stanisława wjechały paluszki, orzeszki, czekoladki, a w telewizji rozpoczął się teleturniej. Złodziej przystąpił do akcji. To się zdecydowanie nadaje do kabaretu!
Dziękujemy za wspólną zabawę!