- Od czego zaczyna się pani praca jako projektantki? Od spotkania z gwiazdą, a następnie od poznania choreografii?
- Tak, zaczynam od spotkania i przemierzenia gwiazdy wzdłuż i wszerz. Oczywiście to są dane, które nigdy nie wychodzą poza cztery ściany pracowni (śmiech).
- Jak wyglądają pierwsze spotkania?
- Dla gwiazd jest to możliwość oswojenia się z charakterystyczną estetyką programu, którą szczególnie dla dziewczyn narzucają sukienki na parkiet. Przecież często są to rzeczy, które więcej odkrywają niż zakrywają. Bezpieczniejsze są modele do tańca standardowego, ale większość pań chce w pierwszej kolejności założyć seksowną kreację do tańca latino. Żeby zakręcić pupą, żeby ten frędzel przefrunął przed oczami chłopaka (śmiech).
- Czyli nie ma pani problemu z tym, żeby namówić uczestniczki do pokazania kobiecości i ciała?
- Taniec jest o emocjach i ciele. Trudno pokazać pasję i namiętność w worku pokutnym, dlatego od początku trwają moje prace nad oswojeniem się w nowej roli, tak by kostium mógł pomóc w przekazaniu emocji. Na początku spotyka się to z pewnymi oporami, z niepewnością związaną ze wstydem, wewnętrznymi barierami, lękiem przed oceną. Bardziej mnie niepokoi, gdy tej bariery nie ma, bo strefa komfortu jest czymś naturalnym, wpisanym w ludzką naturę, dlatego my ją powoli przesuwamy, aby ośmielać gwiazdę, ale według jej naturalnego rytmu. Dzięki temu zawsze znajdujemy wspólny język, jesteśmy uważni na potrzeby gwiazd i staramy się nie upuścić po drodze żadnej emocji, którą gwiazda ze sobą niesie. Często uczestnicy show pokazują mi swoje inspiracje, wskazują fasony, kolory, które im się podobają.
- Efekt końcowy nie jest narzuconą przez panią wizją, ale efektem współpracy?
- Zawsze. Staramy się, żeby gwiazdy miały komfort. W końcu to one stają na parkiecie w światłach reflektorów.
- A jak jest z mężczyznami? Bo większość aktorów jest oswojona z rozmaitymi scenicznymi strojami. Ale sportowcy albo panowie o bardzo mocnym wizerunku jak Popek, czy aktorzy charakterystyczni jak Tomasz Oświeciński miewają ze strojami problem?
- Klasyka w przypadku mężczyzn o trudnej sylwetce lub charakterystycznym wizerunku jest najlepszym rozwiązaniem. Często dzięki parkietowi „Tańca z Gwiazdami” po raz pierwszy widzimy niezwiązanych z klasyką mężczyzn we fraku albo w smokingu. I dzięki temu odkrywamy ich na nowo. Nagle okazuje się, że Popek, który na co dzień nosi dresy i złoty łańcuch, wygląda równie szykownie w czarnym smokingu, białej koszuli i czarnej muszce. Jest sexy gościem, wszyscy się nim zachwycają.
- A co z szaloną estetyką latino?
- Ta estetyka jest trudna. Trzeba uważać, aby nie przekroczyć cienkiej granicy kiczu. Przecież w estetyce latynoamerykańskiej rodem z parkietu w Blackpool dominują cekiny, kamienie swarovskiego, przezroczystości, często widać sutki, a dekolt sięga pępka. Dam przykład - Michał Malitowski jest znany, z wybitnego talentu tanecznego, ale również z surowej estetyki w strojach. Jako jeden z nielicznych zrezygnował z dekorowania swoich koszul kamieniami swarovskiego.
- Kiedy zaczęła pani pracę nad strojami do jedenastej edycji?
- Odkąd zrobiłam pierwszą edycję, mam poczucie, że nie wychodzę z „Tańca z Gwiazdami” (śmiech). O kolejnej edycji myślę jeszcze zanim skończy się bieżąca. Liczymy kamienie, sprawdzamy, ile materiałów zostało, które patenty się sprawdziły i są warte wykorzystania w przyszłości. Ale konkretnie pracę nad tą edycją zaczęłam już w grudniu 2019 roku, kiedy ustalano termin sesji billboardowej.
- Czyli od grudnia myślała już pani o projektach?
- Tak. Nie wyobrażam sobie, żeby siedzieć nad kartką papieru przez piętnaście godzin i kombinować. Proces projektowania u mnie jest bardziej skomplikowany. Projekt muszę sobie ponosić w głowie, on ewoluuje, chodzi ze mną po mieście, idzie ze mną pod prysznic, leci ze mną samolotem, widzę go w obrazach, rozkwita na skutek obejrzanej wystawy w galerii. Projekty to są moje wydeptane ścieżki. Spaceruję, patrzę, podziwiam, poznaję, a potem siadam i w dwadzieścia minut mam gotowy projekt. Bez inspiracji i rozwoju byłabym marną projektantką, bo głowa nie studnia, musisz ją regularnie wypełniać nowym. Inaczej czeka cię wypalenie zawodowe.
- Czyli to złożony proces.
- Tak. Robię wszystko, co w mojej mocy, aby dwa razy w roku pojechać na Paryski Tydzień Mody, albo targi tkanin do Paryża. Inwestuję w podróże, wycieczki po najważniejszych wystawach na świecie - w tej chwili jestem na etapie przeglądu kolekcji z sezonu jesień-zima 2020/2021.
- À propos fashion weeków - jakie najnowsze trendy wykorzystała pani w projektach sukienek do tej edycji?
- Będą królować pastele, które szczególnie służą romantycznym sukniom standardowym i świetnie prezentują się na parkiecie. Słoneczna żółć, blady róż, błękit. Nie zabraknie też rześkiej czerwieni, głębokiego granatu, winogronowego fioletu. Poza tym wzory, które są trudne do przeniesienia na projekty taneczne - na przykład przeskalowana krata. Trendy z wybiegu prêt-à-porter trudno przenieść bezpośrednio na parkiet, ale już kolekcje haute couture mają w sobie o wiele więcej dynamiki i przepychu rodem z „Tańca z Gwiazdami” i podobnie jak nasze kreacje każdy detal, kamień, czy szklany frędzel jest tam przyszywany ręcznie. Myślę, że to jest dla Telewizji POLSAT powód do dumy, że jako jedyni w Polsce robimy takie rzeczy do programu.
- Czy tym razem będą odcinki specjalne, jak kiedyś na przykład „Cyrk”, które chyba są dużym wyzwaniem?
- Bardzo bym sobie tego życzyła. To są nasze flagowe „cukiereczki”. Mogę wtedy bardziej poszaleć i puścić wodze fantazji, a po inspiracje sięgam do świata bajek i baśni czy nawet science fiction.
- Zauważyłam, że w internecie wiele kobiet szuka informacji, czy suknie z programu można kupić albo wypożyczyć.
- Suknie są własnością stacji. Nie można ich kupić, ale można zamówić sobie suknię szytą na wzór. To nieustające zainteresowanie kreacjami jest dla mnie i mojego zespołu przemiłe i bardzo motywujące. Opowiem anegdotę z poprzedniej edycji. Po odcinku, w którym robiliśmy przegląd filmów z lat osiemdziesiątych, w którym to Sandra Kubicka wystąpiła jako Cristal z „Dynastii”, mój Instagram dosłownie zagotował się do wrzenia od ilości wiadomości od dziewczyn, które szły na studniówkę i ich marzeniem była właśnie taka satynowa, turkusowa kreacja z bufkami. Do głowy by mi nie przyszło, że tak nieskomplikowany jak na „Taniec z Gwiazdami” model, przypadnie do gustu tylu kobietom. Natomiast stroje bajkowe przekazujemy Fundacji Bajkowa Fabryka Nadziei, która jeździ po szpitalach onkologicznych i robi spektakle z wykorzystaniem tych kostiumów. Wiem z potwierdzonego źródła, że furorę robi kostium „Elsy” z Krainy Lodu. To dla mnie poruszające, że można dać tyle radości dzięki tym kostiumom, dając im przy okazji drugie życie.
- To prawda, że między jednym a drugim odcinkiem ma pani tydzień, żeby przygotować suknie? To nie jest planowane wcześniej?
- Nie tydzień. Pięć dni. W piątek, po zejściu z anteny około godziny 22:30 spotykamy się z choreografami, żeby porozmawiać na temat pomysłów do kolejnego odcinka. Następnego dnia od rana projektuję i toczę nierówną walkę z czasem, bo o godzinie czternastej zamykają sklepy z tkaninami, więc jeśli się nie wyrobię, co często się zdarza, moja ekipa w trybie „turbodoładowanie” rusza w poniedziałek z procesem produkcji. Wszystkie kostiumy muszą być gotowe w czwartek, na próby kamerowe, dlatego okres od poniedziałku do czwartku rana, jest - że tak delikatnie się wyrażę - stresujący! W czwartek po „przetańczeniu” sukni pierwszy raz na parkiecie jest czas na poprawki. Bardzo często zdarzają się podeptane i poprute doły, wyrwane krynoliny, odpadają elementy zdobień czy haftów. Pełna gotowość jest na piątek na godzinę piętnastą, kiedy zaczyna się próba generalna. Ostateczna gotowość jest na godzinę dziewiętnastą, czyli jest u nas trochę jak w wojsku, a ja mam specjalizację sapera - mylę się tylko raz (śmiech).
- Czy pamięta pani suknie, z których była pani szczególnie dumna? Takie, które wyszły wyjątkowo?
- Wszystkie sukienki lubię, natomiast jestem bardzo zadowolona z tego, że odkryłam kombinezony jako stroje do tańca. Można przy nich sobie pofolgować z formą i wykończeniem - zrobić seksowne wycięcia na udach czy plecach, dzięki frędzlom dodać ruchu w nogach. Bez względu czy będzie to kombinezon retro - taki miała Wiktoria Omyła - z czarnymi frędzlami, w ponadczasowym szmaragdowym kolorze, w klimacie charlestona, czy kombinezon torreadorki dla Tatiany Okupnik. Lubię minimalistyczne, graficzne rozwiązania, takie jak miała do tanga Angelika Mucha - z geometrycznymi krzyżami na biodrach, zachowaną w czerni i czerwieni, czy w zeszłorocznej edycji - Barbara Kurdej-Szatan, w sukni do standardu z organicznymi esami-floresami na plecach nawiązującymi w kształcie do wijących się węży. Sukienki stworzone na bazie niewidocznego „body” dają dużo możliwości do optycznego wyciągnięcia sylwetki, zatuszowania mankamentów figury. Tę figurę można dosłownie od nowa narysować według życzenia i w tym tkwi cała magia tworzenia projektów do tego programu.
Rozmawiała Anna Janicka
„Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” w piątek o godz. 20:05 w Telewizji POLSAT.
Oficjalny profil „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami” na Instagramie - @tanieczgwiazdami