Starania Janka i Staszka, aby prawda o podwójnym życiu nie wyszła na jaw, przynoszą oczekiwany skutek. Mężczyźni skłócają całe towarzystwo do tego stopnia, że między Baśką a Marysią dochodzi do poważnej awantury. Żony Kowalskiego nie chcą mieć ze sobą nic wspólnego. - Co za jędza! Przepraszam cię bardzo, ale na twoim miejscu bym się rozwiodła. Przepraszam, że to mówię - stara się pocieszyć Staszka przerażona Basia tuż po wyjściu z kolacji.
Janek jest zadowolony z obrotu spraw. Jego radość nie trwa jednak długo, ponieważ razem ze Staszkiem zostaje porwany przez bandytów, którzy wcześniej oskarżyli go o kradzież dużej gotówki. Mężczyźni są w tarapatach i próbują przedłużyć sobie czas wolny od tortur. - Tak naprawdę to w ogóle nie widzę waszych twarzy. Ja tak naprawdę mam jaskrę. Od dzieciństwa byłem krótkowidzem - snuje bajkę Staszek, a następnie dodaje: - Czy to, co ma pan w ręku, to jest młotek? - zastanawia się przerażony, a Jankowi opadają ręce.
Baśka jedzie do Marysi, aby odebrać swojego męża, który został na noc, aby wesprzeć Staszka. Od słowa do słowa kobiety odkrywają wielką tajemnicę Janka - obie są jego żonami! Razem planują dorwać oszusta i zrobić z nim porządek. Przeszukują jego ubrania i znajdują kwitek z wyścigów konnych...