Ceniony artysta w ostatnich latach brał udział w spotach promujących Mikołajkowy Blok Reklamowy i stał się symbolem wydarzenia. - Jest to akcja charytatywna i bardzo słuszna. Można by wręcz powiedzieć, że jedyna słuszna i dlatego biorę w niej udział - podkreślał. - Nie przebrałem się po to, aby rozdawać prezenty, ale żeby zachęcić ludzi do dawania czegoś od siebie chorym dzieciom - mówił o udziale w szczytnej akcji.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Na antenie Polsatu był m.in. Stanisławem Wilczyńskim w serialu „Adam i Ewa” oraz ordynatorem Romanem Łubiczem w „Daleko od noszy”, ale to postaci grane u Stanisława Barei stały się niezapomniane, a dla wielu wręcz kultowe. W „Nie ma róży bez ognia” (1974) zagrał milicjanta, w „Brunet wieczorową porą” (1976) otrzymał główną rolę Michała Romana, w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” (1978) wcielił się w Tadeusza Krzakoskiego, dyrektora „Pol-Pimu”, natomiast w filmie „Miś” (1981) - Jana Hochwandera, kierownika produkcji filmu „Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta”. Aktor zdobył również uznanie publiczności za rolę Zagłoby w ekranizacji „Ogniem i mieczem” w reżyserii Jerzego Hoffmana (1999) oraz jako tytułowy bohater radiowej audycji „Kocham Pana, Panie Sułku”.
- Talent to jest coś, z czym się człowiek rodzi, albo nie. Załóżmy, że mówimy o aktorze utalentowanym. Wtedy niewątpliwie równolegle z talentem idzie pracowitość. Jeśli nie ma pracowitości, precyzji, to na dłuższą metę niewiele można osiągnąć - tak opisał zawód aktora Krzysztof Kowalewski.