Potencjał na... influencera?
- Dzisiaj byłby gwiazdą mediów społecznościowych - stwierdził ze sceny prowadzący premierę Łukasz Maciejewski. - I mam nadzieję, że państwo będziecie to gwiazdorstwo szerzyli. Ale już nie Najmrodzkiego, a filmu „Najmro” - dodał krytyk, który zauważył, że produkcja ta idzie w poprzek biografistyki filmowej. Nie jest biografią, lecz kreacją. Pokazuje w wersji popkulturowej, ale na najwyższym poziomie artystycznym, jak złożona była rzeczywistość lat 80. I robi to w sposób dowcipny, ale inteligentny. Rockandrollowy, ale zarazem powściągliwy.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Archaiczny język i nowoczesna forma
- Język, którym posługujemy się w tym filmie, jest archaiczny, ale tworzy atmosferę wyjątkowości. Pokazuje, jak język polski był w piękny sposób używany i jak nadal można go używać. Uwiodło mnie też inspirowanie się komiksem, formą kina marvelowskiego czy takich filmów jak „Złap mnie, jeśli potrafisz” oraz „American Hustle”. Byłem ciekawy, czy sami jesteśmy w stanie coś takiego zrobić - tłumaczy swoje motywacje Dawid Ogrodnik, który wciela się w bohatera tytułowego, Zdzisława Najmrodzkiego.
Musicalowy i lekkostrawny PRL
Uwagę zwraca również estetyka filmu oraz wykorzystanie spektakularnych efektów, które zostały zręcznie zaprzężone do opowiadania tej atrakcyjnej, rockandrollowej historii. - Byłem dzieckiem w czasach PRL-u. Świat dookoła nie wyglądał kolorowo. Był zimny, brudny, szary. W filmie twórcy pokusili się o artystyczny wyraz i pokazali ten PRL w bardzo musicalowy sposób. Jest dużo barw, jest ciekawie opowiadany obrazem, kostiumy, które stanowią mix lat 70., 80. i 90. Do tego świetna muzyka. To wszystko złożyło się na smakowite, lekkostrawne danie - zachwyca się Andrzej Andrzejewski, który odgrywa rolę Teplica, wspólnika Najmrodzkiego.
W żywych kolorach o szarych czasach
Uwagę zwracają również rozrywkowe aspekty imponującej produkcji Grupy Polsat Plus. Widowiskowe efekty specjalne, zdjęcia i przebojowa muzyka składają się na porywający spektakl, który prezentuje nowe w polskim kinie oblicze PRL. - „Najmro” opowiada w żywych kolorach o czasach szarych. Ale tak jest z historią, że nie powinniśmy dopuszczać do tego, aby się powtarzała, jeśli mowa o tych złych kartach. Nie oznacza to jednak, że mamy to co chwila podkreślać, piętnować i w kółko pokazywać, jak nam było źle i jak bardzo cierpieliśmy. Oczywiście cierpienie jest częścią życia i nie można go unikać, ale polskie kino wreszcie zaczyna nam też dostarczać zabawy, przerysowania, wyciąga na wierzch inne cechy postaci i czasów - podkreśla Rafał Zawierucha, który wciela się w niezbyt rozgarniętego mundurowego Ujmę.
Życie na własnych zasadach
Zachwyty dotyczą także gry aktorskiej oraz walorów scenariuszowych. Nie jest to bowiem jedynie prosta rozrywka, lecz poważne, artystycznie dopracowane kino dotykające uniwersalnych wartości. - To film o życiu według swoich zasad. Niezależnie od tego, czy mówimy o łotrzykowskiej karierze Najmro, czy o jego późniejszym życiu wspólnie z moją bohaterką. To film o wolności - ocenia Marta Wągrocka, filmowa Tereska.
Takiego kina jeszcze w Polsce nie było
Krytycy zwracają uwagę na perfekcyjny dobór obsady. I dotyczy to nie tylko znakomicie zagranych głównych ról, lecz także tych drugo-, a nawet trzecioplanowych. Aktorskich pereł i perełek jest w „Najmro” bez liku. - Mam w sobie wewnętrzną chłopczycę, wychowałam się wśród chłopaków i to była dla mnie duża przyjemność zagrać tę rolę. Ale efekt końcowy to przede wszystkim zasługa dużego zespołu wspaniałych twórców. Od scenografów i kostiumografów, przez ludzi odpowiedzialnych za dźwięk i muzykę, po tych, którzy tworzą obraz. Warto to zobaczyć, bo takiego kina w Polsce jeszcze nie było - zachwala film Sandra Drzymalska, czyli ekranowa „Młoda”.
„Najmro” wyprzedzał swoje czasy
A reżyser skromnie podkreśla, że efekt końcowy to zasługa całej ekipy, zaznaczając, że udało się zrealizować film w pełni zgodny z jego wizją i zamiarami. - Film został w stu procentach zrealizowany według założeń. Taka sztuka udaje się rzadko, ale nam to wyszło dzięki rewelacyjnej ekipie współtwórców, których udało się zaprosić do tego filmu. A sam Najmrodzki zainspirował nas do stworzenia o nim filmu, ponieważ wyprzedzał swoje czasy. Jak mówią Amerykanie, był „larger than life”. Takich bohaterów jest u nas mało albo rzadko portretuje się ich w taki sposób, w jaki my spróbowaliśmy to zrobić - tłumaczy reżyser, Mateusz Rakowicz.
Najważniejszy moment dla produkcji
Oto nowy kierunek polskiego kina - rozrywka na poziomie, sięgająca jednocześnie po ciekawe wątki z polskiej historii i opowiadająca ją po trosze na nowo, w nieco żywszych barwach. - Przedstawiamy film, nad którym pracowaliśmy bardzo długo. Nie jest to typowy film dla naszej grupy. Jest to bowiem superprodukcja. Mieliśmy współtwórców z pierwszej ligi. Nie sposób podziękować wszystkim, choć bardzo bym chciała. Pokazywaliśmy już „Najmro” we Wrocławiu na Nowych Horyzontach, pokazywaliśmy w Krakowie na festiwalu Off Camera, gdzie zdobył nagrodę publiczności. Był poważnie brany pod uwagę jako polski kandydat do Oscara. Wreszcie nadszedł moment najważniejszy, czyli spotkanie z państwem - naszymi widzami, dla których zrobiliśmy ten film. Mam nadzieję, że będzie się państwu podobał - podsumowała uroczystą premierę Agnieszka Odorowicz, szefowa Cyfrowej Strefy Twórców.
Dystrybutorem filmu jest Mówi Serwis. Producentem „Najmro. Kocha, kradnie, szanuje” jest TFP, a koproducentami Telewizja POLSAT, Cyfrowy Polsat, Polkomtel oraz Mazowiecki i Warszawski Fundusz Filmowy. Film jest współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.
„Najmro. Kocha, kradnie, szanuje” w piątek 17 listopada o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.