2021-11-18

Przemysław Oślak: „Nasz nowy dom” daje radość i energię

Kierownik budowy o wpływie pięciodniowych remontów w specjalnej rozmowie z POLSAT.PL. Przemysław Oślak opowiedział, co zmieniło się w jego życiu po dołączeniu do ekipy programu „Nasz nowy dom” i w jaki sposób odmienione budynki oraz wnętrza oddziałują na bohaterów odcinków. Co na początku było dla niego największym wyzwaniem? Jakim przeżyciem było prowadzenie prac w rodzinnych stronach?

Oglądaj Nasz nowy dom online na polsatboxgo.pl.

- Co było dla pana największym wyzwaniem, jeżeli chodzi o pierwsze remonty w programie?
- Mógłbym powiedzieć, że chodzi o czas czy logistykę, ale tak naprawdę największym wyzwaniem było ułożenie współpracy ze wszystkimi razem. Żeby zgrać wszystkie prace i żeby to wszystko zadziałało. A podczas takiego remontu jesteśmy na nieznanym terenie. To duża różnica, bo ja do czasu programu prowadziłem remonty jedynie w swoich rodzinnych stronach. Plusem jest jednak to, że jesteśmy wszyscy razem, więc nie trzeba się poruszać po różnych budowach. W tym miejscu chciałbym bardzo pochwalić postawę mojej ekipy, która ciężko pracuje, aby osiągnąć zamierzony cel.

- W trakcie realizacji pierwszych odcinków nie obyło się bez zaskoczeń?
- Pierwszy remont jest najtrudniejszy, a budowa to jest żywy organizm. Do samego końca może się tyle rzeczy wydarzyć, że ciężko powiedzieć, czy jest jakiś schemat. Moim zdaniem go nie ma. Składa się na niego bardzo wiele czynników. Dla przykładu podczas jednego z remontów okazało się, że trzeba wymienić wszystkie stropy. Automatycznie zahamowało to wszystkie prace w środku, więc pod koniec było bardzo ciekawie (śmiech). Jednak najważniejsze jest, aby w ciągu pięciu dni przeprowadzić wszystko jak najlepiej i żeby dom był bezpieczny. Czasami konieczne są decyzje, które dodają nam pracy, ale w trakcie tych pięciu dni nikt nie idzie na skróty.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Przemysław Oślak (@przemyslaw.oslak)

- A jakim doświadczeniem był remont w Bielsku-Białej?
- Było bardzo fajnie pracować u siebie na miejscu, choć nie było łatwo. Dom był bardzo duży i pracy mieliśmy sporo, ale mogłem liczyć na wsparcie znajomych. Ten remont fajnie się poukładał od samego początku. Cieszyło mnie to, że mogłem pokazać reszcie ekipy zaangażowanej w produkcję moje rodzinne strony. Częściowo spotkaliśmy się u mnie w domu.

- Ma pan na koncie kilka odcinków razem z Maciejem Pertkiewiczem. Ostatnio w programie padły słowa, że rozumiecie się bez słów…
- To prawda. Od samego początku zapałałem sympatią do Maćka. Nasza współpraca od początku układa się świetnie. On poświęca bardzo dużo czasu temu projektowi, szybko radzi sobie z problemami na budowie, czasem razem wypracowujemy rozwiązania podczas remontu. Dobrze się rozumiemy, praca z nim to przyjemność.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Przemysław Oślak (@przemyslaw.oslak)

- Jakim przeżyciem dla Pana było zetknięcie się z domami, które często są w katastrofalnym stanie i bohaterami odcinków?
- Z kilkoma rodzinami mam kontakt, który myślę, że zostanie na dłużej. To pokazuje, w jakim wielkim stopniu ten remont na nich wpłynął, na ich relacje ze sobą, z dziećmi. To jest najfajniejsze, że daje się potrzebującym rodzinom drugą szansę. Niesamowite jest, w jaki sposób ci ludzie się zmieniają i jakim przemianom ulega ich życie. To daje dużo energii.

- Co udział w programie zmienił w panu jako budowlańcu?
- Zauważyłem, że łatwiej mi się pracuje, kiedy mam wszystkich swoich ludzi razem. Oni oczywiście wiedzą, co mają robić, także kiedy poza programem realizujemy jednocześnie kilka remontów. W każdej sytuacji są skupieni na swoich obowiązkach, ale na planie łatwiej i szybciej mogę nimi pokierować, żeby różne prace się zazębiły.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Przemysław Oślak (@przemyslaw.oslak)

- Czym jest dla pana praca na planie programu „Nasz nowy dom”?
- Myślałem, że problemem będzie dla mnie praca na wyjeździe - bo całe swoje życie skupiałem się na pracy „stacjonarnie” w okolicach Bielska-Białej. A w 2021 roku spędziłem poza domem prawie dwa i pół miesiąca. Tego jednak w ogóle nie odczułem, bo praca w trakcie tych pięciu dni jest bardzo intensywna. Ten czas mija bardzo szybko. Praca w programie daje mi bardzo dużo radości i pozytywnego nastawienia. Cieszę się, że mogę pomagać rodzinom, które żyją w bardzo trudnych warunkach i to też sprawia, że bardzo mocno doceniam to, co mam.

Rozmawiał Tomasz Fiłonik