Oglądaj program Farma online na polsatboxgo.pl.
Stresujący poranek
Dzień Pojedynku to dla farmerów zawsze duża dawka stresu. Nominowane do rywalizacji Kinga, Gosia i Marta od rana szukały wsparcia u pozostałych uczestników. Tylko Karol wstał ze śpiewem na ustach. - Jest bardzo potrzebny na farmie, żeby te stresujące sytuacje rozładowywać - powiedział Tomek „Drwal”.
Niespodzianka w kurniku
Piątkowe nerwy udzieliły się chyba także najmłodszym stażem mieszkańcom gospodarstwa. Kury miały wybawić uczestników od ciągłego jedzenia sałaty i marchewki. Póki co jednak niosą się dość oszczędnie. - Wybudowaliśmy piękny kurnik, zaprowadziliśmy do niego kury, a jajek było jak na razie sześć - ubolewał „Zima”.
Szaleństwa małej wariatki
Gosi nie w głowie było śniadanie. Nie dość, że przed nią pojedynek o pozostanie w programie, to jeszcze od rana trzeba radzić sobie z obowiązkami. Fotomodelce przypadła opieka nad kozami. A Matylda to zdecydowanie nie jest grzeczna podopieczna! - Znam ją od początku i wiem, że jest małym wariatem. Rozmawiałam, prosiłam ją, żeby zobaczyła, że na pastwisku będzie jej fajnie - powiedziała farmerka. Chwila nieuwagi i mała wariatka była wszędzie, tylko nie tam, gdzie powinna. Jak mawiają doświadczeni gospodarze „stara koza i na wilka ma sposób”. Ostatecznie Matyldę pomogli złapać „Zima” i Karol. Nie było to łatwe zadanie, a patrząc na nastawienie sympatycznej kozy, nie było powiedziała ona jeszcze ostatniego słowa.
Śniadanie mistrzów
Dwanaścioro uczestników i tylko sześć jajek? Dla spragnionych urozmaiconego jedzenia farmerów to nie problem. Po wielu dniach narzekania na monotonną kuchnię, teraz docenili każdą połóweczkę jaja. - Były przepyszne. Takie wiejskie jajo zjeść to jednak super sprawa - powiedziała Gosia. - Każdy to celebrował - dodał Marta.
Ocieplenie wzajemnych relacji?
Po oporządzeniu zwierząt i śniadaniu w końcu był czas na poranną kawkę. O dziwo Rafał i Karol „Lolek” nie wykorzystali wolnej chwili na tradycyjne knucie. Wprost przeciwnie, tancerz zauważył ludzką twarz u Izy i Marty, za którymi - delikatnie rzecz ujmując - nie przepada. - Wczoraj graliśmy w kalambury, wszystko fajnie, śmiesznie... Nie mogłoby zawsze tak być? Fajnie było z nimi, wesoło, aż mi głupio, że takie rzeczy na nie gadamy - przyznał Rafał. - Może naprawią się nasze relacje? - zastanawiał się.
Dwie lewe ręce Karola
Druga część męskiej grupy zajęła się czymś bardziej produktywnym. Prace przy budowie suszarki na ubrania zarządził „Zima”. Do pomocy zgłosił się Kuba. - Nadworny inżynier i jego przydupas Jakub - żartował „Wojna”. Panowie dogadują się znakomicie. Współpraca zaczyna szwankować, gdy do tego duetu dołącza Karol. Nie inaczej było tym razem. Trener personalny z Krakowa starał się pozbyć łatki lesera, ale chyba nie do końca mu się to udało. - Jak tylko zacząłem coś robić z Kubą, czym prędzej Da Costa pojawił się w okolicy. No gość, który ma dwa metry, nie potrafi chwycić młotka i wbić gwoździa. Dla mnie to jest niepojęte. Do suszarki przyłożył z sześć gwoździ. W jego przypadku to jest tak dobra godzina roboty - ocenił kolegę „Zima”.
Dodatkowa nominacja
Suszarka ostatecznie stanęła, ale na pranie zabrakło już czasu. Na farmie pojawiły się bowiem prowadzące. Jak zwykle przyniosły wiadomość, która wstrząsnęła grupą. Do pojedynku staną cztery, a nie trzy farmerki. - Ostatnia nominowana osoba, czyli Kinga, nominuje kolejną - oświadczyła Marcelina Zawadzka. Co więcej, Kinga nie miała czasu do namysłu. Czwartą rywalkę musiała wskazać natychmiast. Wybrać mogła tylko Izę lub Beatę, ponieważ Monika miała immunitet, a pozostałe panie już były wyznaczone do pojedynku. Dwudziestolatka wskazała na „Rudą”. - Grupa śmierci. Zaczynamy igrzyska - skomentował Karol.
Niespodziewane wsparcie
W ostatnich chwilach przed pojedynkiem widać było, która z farmerek ma największe wsparcie w grupie. Podczas gdy Iza, Marta i Gosia w samotności zajęły się rozgrzewką, Kingę przytulali „Zima” i „Wojna”. A jako pierwsza ze słowami wsparcia ruszyła Beata, kojarzona dotąd przecież z „gangiem kuchennym”. - Wierzę w ciebie cały czas i nie zwątpię - zapewniła koleżankę. Czyżby gospodyni domowej coraz bliżej było do młodzieżowego spisku?
Konkurencja dla farmerek z jajami
Zadanie decydujące o tym, która z nominownaych pań będzie bezpieczna i pozostanie na farmie co najmniej przez kolejny tydzień, polegało na utrzymaniu jak najdłużej koszyków wypełnionych jajkami na wyprostowanych, uniesionych do góry rękach. Najsłabsza fizycznie okazała się Kinga. Jako druga kosze odłożyła Gosia. - Starsze uczestniczki utarły nosa młodszym - skomentował Tomek „Drwal”.
Szacunek w oczach panów
Marta walczyła dzielnie do końca, dopingowana przez uczestników. Lepsza była jednak „Ruda”. - Wiadomo było, że to baba z jajami, ale teraz te jaja pokazała - powiedział Karol. - Widziałam szacun w oczach panów. Pokonałam małolaty. Mogę być dumna - cieszyła się Iza, która dzięki wygranej zapewniła sobie bezpieczeństwo. Los pozostałych trzech pań pozostał w rękach grupy.
Nie czas na zabawę
Po takich emocjach mieszkańcy gospodarstwa mogli się zająć już tylko jednym - plotkowaniem i liczeniem szabli. - Obawiam się, że tutaj jest taki team, że będzie ciężko. To oni są w sile - martwiła się o los Marty Monika. - Wszystko rozegra się między Gosią i Martą. Pytanie czy wygra rozsądek i wybiorą osobę, która jest tutaj bardziej przydatna, czy taką, która niewiele robi - dodała. Iza podkreśliła, że w jej odczuciu pozostanie Gosi nie będzie pożyteczne dla zespołu i farmy. W tym czasie Karol wprost namawiał Tomka, żeby zagłosował za opuszczeniem programu przez Martę. - Miałem inne plany - odpowiedział „Drwal”. - Taktykę czas zacząć. To jest sto „koła” do wygrania i to już nie jest zabawa, tylko gra. O tym musimy wszyscy pamiętać - podkreślił „Zima”.
„Życzę im, żeby tu zostali i zjedli się nawzajem”
Na dywagacje i kampanię wyborczą czasu nie miały za to same zainteresowane. Kinga, Gosia i Marta musiały spakować swoje rzeczy. Ta, która odpadnie, nie będzie miała czasu na pożegnania. Zgodnie z zasadami programu, ostatnie słowa do mieszkańców farmy skieruje w liście. Można już podejrzewać, że jeśli będzie to Marta, korespondencja może być bardzo szorstka. - Życzę tej grupie wzajemnej adoracji, żeby tutaj zostali i zjedli się nawzajem - powiedziała artystka.
Kłos na wagę złota
Podczas wieczornego spotkania Marcelina Zawadzka i Ilona Krawczyńska przypomniały, że w anonimowym głosowaniu każdy z farmerów oddał jeden głos, wskazując osobę do odpadnięcia. Prowadzące przekazały trzem zagrożonym uczestniczkom pudełeczka. W nich znajdował się złoty lub czarny kłos zboża. Złoty oznaczał pozostanie na farmie. Czarny - natychmiastowe opuszczenie gospodarstwa. Jako pierwsza swój los poznała Kinga - jest bezpieczna. Żaden z mieszkańców nie głosował za jej wyeliminowaniem. Pudełek nie otworzyły jeszcze Marta i Gosia...
„Farma” - edycja 1, zobacz odcinek 10:
„Farma” od poniedziałku do piątku o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.