Oglądaj Nasz nowy dom online na polsatboxgo.pl.
- Pochodzi pani z rodziny mocno związanej z architekturą. Czy od zawsze marzyła pani, aby pójść w ślady rodziców?
- U mnie to było dosyć naturalne. Chodziłam, bawiłam się na projektach, które były porozrzucane po pokoju. To były duże płachty papieru, bo rodzice pracowali w biurach architektonicznych i konstrukcyjnych. Zainteresowanie architekturą było dla mnie automatyczne i od początku podążałam tą drogą. Natomiast to, co robię w każdym odcinku programu, czyli zostawiam niespodziankę w postaci obrazu dla rodziny, to wynik drugiej części mojego „ja”. Gdy byłam nastolatką, kształciłam się, żeby studiować malarstwo. Malować nigdy nie przestałam, a to pozwala mi zostawić część siebie i swoich emocji w takim miejscu. Bo każdy z obrazów jest specjalnie malowany dla danych bohaterów odcinka.
- Jakie były pani pierwsze wrażenia z pracy na planie? Czy coś panią zaskoczyło?
- Przede wszystkim ilość emocji, która towarzyszy tworzeniu i wcielaniu w życie projektów. One są bardzo silne ze względu na rodziny i ich dramaty życiowe. Patrzenie na warunki, w jakich musiały one żyć i jak sobie z tym radziły… Momentami to jest szokujące. Poza tym te pięć dni to wyścig z czasem. Jest go bardzo mało, a do tego jesteśmy na planie zdjęciowym. Dodatkowo pojawiają się sytuacje, w których nagle coś trzeba zmienić. To nasze wspólne wyzwanie, bo my już wchodząc pierwszy raz do budynku zakładamy, co się może wydarzyć. Ja staram się zrobić ten projekt na tyle elastyczny, żeby móc przewidzieć jak najwięcej problemów. Razem z szefem ekipy budowlanej myślimy o możliwych scenariuszach. A nie jest to łatwe, bo termin nie jest elastyczny (śmiech).
Wyświetl ten post na Instagramie
- Osiemnasty sezon jest drugim, w którym jest pani obecna w ekipie. Czy teraz jest nieco łatwiej?
- Łatwiej jest od strony logistycznej i technicznej, a emocje są wciąż te same. To bardzo dobrze, bo to motywuje do walki. Nawet gdy jest bardzo ciężko, to wiadomo dla kogo i po co to robimy.
- A jak wyglądają relacje z innymi architektami w programie? Czy wymieniacie się państwo sugestiami, dajecie sobie rady?
- W pierwszym sezonie usłyszałam wiele porad od reszty ekipy, ale też dowiedziałam się, jak wyglądały ich początki. To było bardzo miłe. Oprócz tego mieliśmy okazję poznać się bliżej, bo między innymi wspólnie świętowaliśmy jubileusz związany z dwieście pięćdziesiątym odcinkiem programu.
Wyświetl ten post na Instagramie
- Co udział w programie zmienił w pani pracy jako architektki?
- Myślałam, że jestem osobą ekspresowo podejmującą decyzje, ale okazuje się, że mogę być jeszcze szybsza w tej kwestii (śmiech). Do tego doszła jeszcze większa optymalizacja mojego życia prywatnego, bo poza programem także pracuję jako architekt, a do tego jestem mamą dwójki dzieci. Udział wpłynął na nasze życie rodzinne. Te kilkudniowe wyjazdy to duża zmiana, ale wydaje mi się, że wszyscy do tego powoli przywykli i uczymy się wszystko robić tak, żeby po powrocie z planu tego czasu dla dzieci było jak najwięcej.
- Przed siedemnastym sezonie Katarzyna Dowbor mówiła o zmianach, które dotyczyły większej ilości ujęć związanych z tym, co się dzieje wokół programu A jak jest w osiemnastej edycji?
- Program cały czas się rozwija. Jest więcej ujęć pokazujących kulisy programu. Dzięki temu odcinki robią się bardziej nieprzewidywalne, a widzowie są zaskakiwani nowymi scenami.
- Dlaczego warto oglądać osiemnasty sezon programu „Nasz nowy dom”?
- Warto zobaczyć te odcinki, aby dojrzeć w drugim człowieku kogoś, komu można pomóc, albo kogoś, kto tej pomocy potrzebuje. To są dramaty ludzi, na które oni nie mieli wpływu. Może to w jakiś sposób zmotywuje niektórych do działań? A może sprawi, że widzowie docenią to, co mają? W moim przypadku to na pewno podziałało. Sama pokazuje ten program dzieciom nie dlatego, że mama w nim występuje, ale żeby zobaczyły, z czym inni - także ich rówieśnicy - się zmagają. Zapraszam do oglądania!
Rozmawiał Tomasz Fiłonik