Oglądaj Ślubne pogotowie Izabeli Janachowskiej online na polsatboxgo.pl.
Wzruszenia od pierwszego momentu
W programie ślubna ekipa najpierw spotykała się i oglądała film zgłoszeniowy pary, aby zdecydować, czy to właśnie im będą pomagać. Już na tym etapie, kiedy eksperci poznawali historie młodych, często lały się łzy wzruszenia. Dla Izabeli Janachowskiej najważniejsze jest jednak pierwsze spotkanie na żywo – to ono generuje najwięcej emocji. - Kiedy ustalimy, że tej parze pomagamy, nasz bus rusza, przemierza kilometry, docieramy na miejsce i to jest moment, kiedy ja wchodzę do domu moich bohaterów, siadam na ich kanapie i zaczynam z nimi rozmawiać, poznawać ich - relacjonuje. - Często te pierwsze historie, którymi się ze mną dzielą, przyprawiają mnie o gęsią skórkę. W większości przypadków są to ludzie, którzy przeszli przez wiele trudnych sytuacji: mają za sobą trudne dzieciństwo, Covid pokrzyżował im plany życiowe, mają ogromne problemy zdrowotne. Konfrontacja z ich kłopotami bywa bardzo trudna - stwierdza.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wspaniali bohaterowie programu
Jednocześnie ekspertka ślubna przyznaje, że podziwia ludzi, których w ten sposób poznaje. - To dla mnie trudne, ale jednocześnie niesamowite, bo oni z tymi problemami żyją i radzą sobie. Są bardzo silnymi osobowościami. Czuliśmy, że skoro oni biorą na siebie tak wiele, a potrafią się uśmiechać i funkcjonować, to zrobimy dla nich wszystko, co możemy. Pomożemy im w zorganizowaniu tego najważniejszego dnia w ich życiu. To takie wartościowe, że oni chcą sobie przysiąc miłość, tak do grobowej deski, bo sprawdzili się w tak wielu różnych sytuacjach - mówi Izabela Janachowska.
Wyświetl ten post na Instagramie
Podjąć wyzwanie
W czasie programu na każdym etapie zdarza się coś ciekawego, wzruszającego, ale prowadząca przyznaje, że szczególnie lubi trzy momenty: poznawanie pary, działanie i sam ślub. - Po pierwszym, bardzo emocjonującym spotkaniu nadchodzi fajny czas działania. Wtedy przystępuję do akcji. Ja jestem człowiekiem czynu, lubię, jak się dzieje. Zaczynamy planować, oglądamy salę, kościół, wymyślam z ekipą, co zrobimy, spotykamy się z beauty teamem, zapraszamy parę do Warszawy - opowiada w rozmowie z POLSAT.PL Izabela Janachowska. - Ale ten wielki finał, moment, na który wszyscy przecież czekają, też jest świetny. Mimo że programów ślubnych w sumie zrobiłam już masę, to zawsze płaczę na ceremonii. Przy każdej parze, za każdym razem, kiedy są w kościele, składają sobie przysięgę, to ja płaczę. Cały czas mnie to porusza i wzrusza - wyznaje specjalistka.