Oglądaj Ninja Warrior Polska online na polsatboxgo.pl.
Sportowa sztama
Obaj komentatorzy „Ninja Warrior Polska” pasjonują się sportem, ale w przeszłości profesjonalnie uprawiali różne dyscypliny. Zanim Łukasz Jurkowski, trafił do telewizji, był obiektem jej gorącego zainteresowania, jako czołowy zawodnik taekwondo i MMA. Tak właśnie poznali się z Jerzym Mielewskim, który był w ekipie relacjonującej gale KSW. Sam dziennikarz w młodości marzył o innego typu karierze i uczęszczał na treningi jednego ze sportów zespołowych. O ich przeszłość pytał ich Krzysztof Ibisz w programie „Demakijaż” w Polsat Café.
Wyświetl ten post na Instagramie
Piłka w wielu odmianach
Dla Łukasza „Jurasa” Jurkowskiego sport przez całe życie był priorytetem. - Klubowo grałem w piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę - mówi dodając, że myślał o profesjonalnej karierze bramkarskiej. - Przyszedł taki moment, miałem siedemnaście lat, grałem w juniorach w Legionowie, ale byłem drugim bramkarzem, więc niewiele występowałem. Pomyślałem, że może by coś zmienić. I koledzy wtedy poszli na zajęcia taekwondo - opisuje komentator.
Wyświetl ten post na Instagramie
Na pięści
Juras w rozmowie z Krzysztofem Ibiszem przyznaje, że sceptycznie podszedł do tej dyscypliny, a pierwsza wizyta na treningu to efekt nudy. - Myślałem, że ja nie potrzebuję sportów walki, bo ja jestem wychowany w Zegrzu, nigdy nie przegrałem starcia na tak zwanej ulicy. Rywalizowałem na pięści od trzeciej klasy podstawówki, na „solóweczki”. Ale że to były piątkowe wieczory i nie miałem z kim ich spędzać, jak kończyłem trening, to mówię: „Dobra przejdę się na ten trening” - wspomina.
Wyświetl ten post na Instagramie
Ciężka ręka trenera
- Poszedłem na pierwszy trening do Tomka Szczepaniuka. Tak fizycznie dostałem w tyłek, że jak wracałem do domu godzinę trasą, którą zwykle powinienem zrobić piętnaście minut. Stwierdziłem „Wow, to jest to” - mówi zawodnik. - Ten pierwszy trening zmienił moje życie. Chłopaka, który szukał gdzieś siebie, nie był do końca grzeczny, nie byłem chuliganem. Ale miałem krótki lont i rozwiązywałem to pięściami - przyznaje. Dalej kariera Łukasza Jurkowskiego potoczyła się już szybko i z sukcesami.
Wyświetl ten post na Instagramie
Pasja z przypadku
- Na pewno nie chciałem się bić, jeżeli chodzi o sport - zastrzega jego przyjaciel. Jerzy Mielewski wybrał dyscyplinę, do której było mu blisko i to dosłownie. - Mój brat trenował siatkówkę. Byliśmy w szkole, która była bardzo blisko z klubem siatkarskim. Wtedy to nie był sport bardzo popularny, chociaż byliśmy już mistrzami olimpijskimi, mistrzami świata. I mówię „A może siatkówka” i tak ruszyłem do sportu - wspomina.
Wyświetl ten post na Instagramie
Trudne rozstanie
Niestety po latach poświęceń dla sportu, Jerzy Mielewski doszedł do wniosku, że to nie dla niego. - Trenowałem dziesięć lat i w pewnym momencie mój wzrost „siedzącego psa”, jak na siatkarza oczywiście, bo te sto osiemdziesiąt kilka centymetrów, to jest mało. Zrozumiałem, że nic z tego nie będzie. Dla chłopaka, który dał z siebie wszystko i myśli, że będzie zdobywał medale, będzie reprezentował Polskę, powiedzieć sobie „No, Jurek, nic z tego nie będzie” to nie są łatwe rzeczy. Ale w końcu te nakolanniki wyrzuciłem - mówi. Jednak lata treningów zostawiły swój ślad. - Dało mi to niesamowitą przygodę, wiele nauczyło. Wyjazdy, obozy... Do dziś lubię sobie dać w kość, właśnie dzięki temu. To jest przyzwyczajenie, że lubię się zmęczyć, spocić i potrzebuję sportu również dzisiaj. Na całe szczęście moje życie się potoczyło tak, że przy sporcie zostałem, chociaż był to kompletny przypadek - dodaje Jerzy Mielewski.
Wyświetl ten post na Instagramie
Cały wywiad Krzysztofa Ibisza z Jerzym Mielewskim i Łukaszem Jurkowskim na POLSATCAFE.PL.
Oficjalny profil „Ninja Warrior Polska” na Instagramie - @ninjawarriorpolska