2023-11-28

Ewelina Flinta: Finałowa postać musiała być niespodzianką

Uczestniczka „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” podsumowuje dziewiętnastą edycję show. Zdobywczyni Żelaznej Twojej Twarzy wspomina swoją pierwszą metamorfozę w Lizzo oraz zwycięską w Urszulę Sipińską. Tłumaczy również wybór Peggy Lee na finałową kreację. Jakie jeszcze chwile zostaną w jej pamięci i dlaczego? Ewelina Flinta zdradza też, czym zajmuje się po skończeniu nagrań w Polsacie.

Debiutancka rola
Zaczęło się od wyzwania. - Lizzo to było jedno z najtrudniejszych zadań, jakie miałam w tym programie. Wokalnie wykonałam dużo pracy. Druga sprawa to charakteryzacja - Ewelina Flinta sięga pamięcią do pierwszego występu w „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. - Oklejona byłam maską aż do obojczyków. Do tego ilość tych gąbek, które miały mnie powiększyć. Skórzane body, potwornie ciężkie. Grubaśna kita, która ważyła na pewno ponad dwa kilogramy, ciągnęła mi głowę do tyłu. Bardzo wysokie buty. Peleryna, która troszeczkę podwijała pod te buty. I tipsy, przyklejane, które miałam pierwszy raz w życiu (śmiech). Szkła kontaktowe, również pierwszy raz... No i oczywiście zęby - wylicza uczestniczka. - Ilość rzeczy, które były trudne, była tak ogromna, że to jest aż niebywałe, że dałam radę to zrobić - dodaje.

Emocje nie do opisania
Co jeszcze mówi Ewelina Flinta o debiutanckiej metamorfozie i wykonaniu utworu „Cuz I Love You”? - Emocje są takie, że niewiele zostaje w głowie z tego pierwszego występu. Szczególnie przy tak bardzo emocjonujących wykonaniach. W kostiumie nie było nic, co mogło mi ułatwić, tylko bardziej przeszkadzało (śmiech) - żartuje wokalistka. - Z mojego ciała zostały na wierzchu tylko dłonie. Występowałam druga, więc siedziałam ponad jedenaście godzin w tym wszystkim. Gdy wylosowałam w drugim odcinku spokojną, statyczną Titiyo to był luksus. Dość lekkie, proste śpiewanie i lekki kostium (śmiech) - kontynuuje.

Najlepsza w siódmym odcinku
W rozmowie z POLSAT.PL Ewelina Flinta wspomina też zwycięską metamorfozę. - Do głowy mi nie przyszło, że mogę wygrać ten odcinek. Byłam zaskoczona, że wylosowałam Urszulę Sipińską. Ucieszyłam się, że padło na ten utwór, bo jest zabawny, uroczy, przyjemny muzycznie - mówi o piosence „To był świat w zupełnie starym stylu”. - Jest też troszeczkę aktorski. Świetny tekst, to też było miłe w nauce tej piosenki. W tym utworze Urszula Sipińska zaśpiewała w sposób nieoczywisty dla siebie - dodaje i zwraca uwagę na krytykę. - Pamiętam, że były takie komentarze w necie, że nie było podobieństwa. No, ale w tym utworze akurat rzeczywiście było mniej Urszuli w Urszuli (śmiech). Zwrotki były zaśpiewane w sposób dziewczęco-naiwny. Dopiero w refrenach śpiewała swoim, dobrze znanym głosem. W Opolu podeszła do tego z ogromną dozą humoru. Sama zrobiła coś inaczej niż zwykle - wskazuje.

Zawojować TikToka
Z perspektywy czasu bardzo ważny dla Eweliny Flinty okazał się odcinek z motywem przewodnim, którym była muzyka filmowa. - Zaśpiewanie utworu Hansa Zimmera i Lisy Gerard „Now We Are Fee” z filmu „Gladiator”, to doświadczenie bardzo trudne wokalnie, a jednocześnie sprawiające, że ma się wrażenie jakby się unosiło kilka centymetrów nad ziemią - opisuje. Wideo stało się niezwykle popularne w sieci. - Przemiłą niespodzianką jest dla mnie fakt, że moje wykonanie tego utworu, na TikToku Polsatu ma prawie sześć i pół miliona wyświetleń. Do momentu aż osiągnęło półtora miliona wyświetleń, w ogóle nie miałam pojęcia, że coś takiego się dzieje. Przyznam, że z ciekawości przejrzałam, kto komentuje, bo to dla mnie absolutnie fascynujące zjawisko, i okazuje się, że co najmniej połowa osób pochodzi z zagranicy, z całego świata. To jest coś niesamowitego! Tym bardziej że zaśpiewanie tego bardzo trudnego utworu było dla mnie niezwykłym przeżyciem. Ogromnie cieszę się, że zostało to docenione - mówi uczestniczka.

Metamorfoza numer dziesięć
Otrzymując 162 punkty, Ewelina Flinta jako jedyna kobieta w dziewiętnastej edycji programu zakwalifikowała się do finałowej czwórki. W dziesiątym odcinku artyści sami decydują, w kogo się wcielą. - Wiedziałam, że nie wybiorę niczego oczywistego na finał, chociaż zarówno moi fani, jak i fani programu, pisali, żebym zaśpiewała Janis Joplin albo Alanis Morissette. Szkoda, że wcześniej nie było takiej możliwości wylosowania tych postaci. Ten program to wyzwania i wiedziałam, że ostatnia metamorfoza to musi być niespodzianka. Nie chciałam się powtórzyć lub zbliżyć gatunkowo do tego, co wykonywałam już kiedyś. Chciałam zrobić coś ciekawego i wyjątkowego - tłumaczy swój wybór piosenkarka. Padło na Peggy Lee.

Utrudnić sobie zadanie jeszcze bardziej
Finalistka wzięła na warsztat piosenkę zatytułowaną „Fever”. - To jest utwór bluesowo-jazzowy. Z bluesem mam do czynienia, natomiast z jazzem mniej. Musiałam się nauczyć frazowania, ozdobników Peggy Lee. Cieszę się, że miałam na tyle odwagi, żeby utrudnić sobie aranżację tego utworu. Tam są dwie modulacje tonacji. W oryginale Peggy Lee miała łatwiej, bo modulacje zaczynały części instrumentalne i ona mając już tę bazę mogła spokojnie śpiewać w tej wyższej tonacji - tłumaczy wokalistka, która podeszła bardzo ambitnie do wyzwania. - Ze względu na ograniczenia czasowe i fakt, że zależało mi na tym, żeby zaśpiewać wszystkie zwrotki, musieliśmy zrezygnować z części instrumentalnej, co spowodowało, że miałam bardzo trudne zadanie. Cieszę, że jurorzy to zauważyli i docenili, ale przede wszystkim jestem z siebie ogromnie dumna. To było niebywałe zaufanie względem siebie, a przygotowywałam się tylko tydzień. Miałam obawy, ale stwierdziłam, że zaryzykuję, bo jestem w stanie to zrobić. Bardzo wspierała mnie w tym również Agnieszka Hekiert. Była pewna, że sobie z tym poradzę - opowiada Ewelina Flinta.

Nowości w drodze
Naładowana energią i z nowymi umiejętnościami gwiazda nie spoczywa na laurach i wraca do swoich planów i założeń sprzed kilku miesięcy. - Latem i jesienią pracowałam nad programem „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, więc niestety nie miałam szans dokończyć albumu i wydać go jesienią. Widocznie tak miało być. Płyta na pewno ukaże się na początku roku. Będzie zróżnicowana. Usłyszycie na nim gatunki, które mnie bardzo inspirują. Jako że bardzo nie lubię szuflad, choć jestem pewna, że byłam w nich nie raz, być może w niektórych nawet nadal jestem, to ta płyta też nie będzie jednogatunkowa - zapowiada.

Dobry team w studio
- Fajnie byłoby, gdyby jak najwięcej osób sięgnęło po tę płytę. Myślę, że to nie będzie album dla wszystkich, ale to moje bardzo ważne muzyczne dziecko i mam nadzieję, że znajdzie swojego wrażliwego odbiorcę - mówi Ewelina Flinta i ujawnia, z kim miała okazję pracować. - Bardzo pilnowałam, aby teksty były ważne, o czymś. Wiele z nich napisałam sama lub we współpracy z Radkiem Zagajewskim, z którym produkujemy tę płytę. Razem też pisaliśmy muzykę. Będzie też jeden tekst, który napisał dla mnie wybitny polski artysta, ale póki co nie zdradzę jego imienia i nazwiska. Współtworzę również klipy z moim przyjacielem Wojtkiem Olszanką. Przy tym albumie mam wpływ dosłownie na wszystko i ma już tytuł: „Mariposa”, czyli po hiszpańsku motyl - kończy.

Oficjalny profil „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” na Instagramie - @twojatwarzbrzmiznajomo