Wejście, które zapamiętano
Mateusz Sowik spędził na „Farmie” zaledwie dwa tygodnie. W rozmowie z Jakubem „Zimą” Zimowskim wspomina swoje początki. Nie było łatwo dopasować się do grupy. - Wiedziałem, że wchodzę w trakcie programu. Wiedziałem, że musiałem wejść zauważony. Miałem świadomość, że zaraz mnie wywiozą na taczce - śmieje się były uczestnik show. Trener medyczny szybko zaprzyjaźnił się z Amandą. - Dużo punktów wspólnych. Ale z drugiej strony... zacząłem z czasem dostrzegać otwartość i empatię innych ludzi - mówi w rozmowie.
Wystarczył jeden głos przewagi
- Ostatniego dnia czułem, że odpadnę - przyznaje Mateusz Sowik, który pożegnał się z show przez jeden głos przewagi nad pozostałymi. Mimo wszystko mężczyzna przekonuje, że chciał przede wszystkim zachować szczerość. - Nie chciałem iść w kierunku takiego sensu stricte żebrania o głosy. Nie chciałem iść do Reni z prośbą: nie głosuj na Amandę, bo ona odpadnie, zagłosuj na Tobiasza - tłumaczy w nagraniu. Koniec walki o tytuł Super Farmera nie sprawia jednak, że się załamuje. Pozostaje pozytywnie nastawiony do życia. - Nie gram lawirowaniem, nie lubię. Szanuję, kocham wszystkich ludzi. Świat jest zarąbisty - komentuje. Po powrocie na wolność przyznał, że pierwsze, po co sięgnął, to pizza i piwo. - Mój mały żołądek po dwóch kawałkach powiedział: Mati, dosyć. I się popłakałem - zdradza.
Przygoda życia
Mateusz Sowik nie ma wątpliwości, że program zmienił jego życie. - „Farma” zrobiła na mnie mega wrażenie. Przeżyłem coś niesamowitego. To jest mega przygoda - mówi, zachęcając do zgłaszania się do kolejnej edycji. Choć nie może jeszcze zdradzić wszystkiego, utrzymuje dobre relacje z innymi uczestnikami. Najlepiej wypowiada się o Sewerynie. - Ma poukładane w bani. Jest do tańca i do różańca - śmieje się.
Co jeszcze mówi o pojedynku, w którym wziął udział? Jak komentuje pozostawienie listu? Sprawdź wideo!
„Farma” od poniedziałku do piątku o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.