Poranne rozmaitości. Koncentracja przed pojedynkiem
◼ Poranny obrządek odrobinę zaskoczył farmerów. Kozy wymagały porządnego czyszczenia i sprawdzenia, czy nabawiły się jedynie niestrawności. Kiedy zajmowali się nimi Marcin oraz Angelika, Amanda radziła Maćkowi, żeby oszczędzał siły przed czekającym ich pojedynkiem.
◼ Rozpoczęły się także rozważania, kto i w jaki sposób może awansować do finału. Angelika prowadziła otwartą i szczerą rozmowę z „Margaret” i Renatą, kiedy inni rozmawiali po cichu na osobności. - Jakby co, mój głos masz aktualny - mówiła Marcinowi Amanda.
Wymagający tor przeszkód. Kto miał lepsze wyczucie?
◼ Wejście prowadzących sprawiło, że na farmie zapanowało wyjątkowe skupienie, które było jeszcze większe po niezwykle ważnym oświadczeniu. - Dziś czeka was nie jeden, a dwa pojedynki - zapowiedziała Ilona Krawczyńska. - Zepniemy poślady - skomentowała „Margaret”.
◼ - Wygrywa ten team, który w krótszym czasie pokona nasz trzydziestometrowy tor przeszkód. Waszym celem jest przeciągnięcie opony ze startu do mety - opisały konkurencję prowadzące. Za strącenie ziemniaków i poprzeczek doliczane były dodatkowe sekundy do czasu.
◼ Nawigatorkami, które jako jedyne nie miały opasek na oczach, zostały odpowiednio „Margaret” i Renata, uprząż założyli Maciek i Marcin, a linę w połowie długości trzymały Amanda i Angelika. Stawką rywalizacji było bezpieczeństwo. Na przegranych czekał drugi pojedynek.
◼ Na mecie jako pierwsi zameldowali się Maciek, Amanda i „Margaret”. Mający problem z usłyszeniem i zrozumieniem wskazówek Renaty Marcin i Angelika stracili sporo czasu. Po podliczeniu rezultatów sytuacja się nie zmieniła - obie drużyny zrzuciły tyle samo belek i ziemniaków.
Szczegółowa analiza po porażce
◼ Marcin za porażkę obwiniał Renatę, która jego zdaniem pomyliła strony. W ogóle nie przyjmował jej tłumaczeń. - Nie możesz mieć pretensji do Reni - stwierdziła „Margaret”. - Jak komuś się coś nie powiedzie, to każdy szuka winnego. Nie dam się - mówiła najstarsza farmerka.
◼ Zagrożona odpadnięciem z programu Renata w pewnym momencie znalazła się w towarzystwie „Margaret”, Maćka i Angeliki, którym miała coś ważnego do zakomunikowania. - Życzę wam trojgu, jak ja odejdę, dojścia do finału. Z całego serca. I nie zawiedźcie mnie - mówiła.
◼ Czas mijał, a Marcin nadal nie potrafił przełknąć goryczy porażki. Rozkładał pojedynek na czynniki pierwsze i myślał, gdzie zostały popełnione błędy. Wciąż miał pretensje do Renaty, za zbyt mało wskazówek. - Nie obwiniaj mnie, bo ja się z tym czuję źle - prosiła go niedawna sojuszniczka.
Wielki triumf Renaty i pożegnanie Marcina
◼ Drugi pojedynek - o być albo nie być na farmie - polegał na wbijaniu gwoździ w deskę, na spodzie której narysowane były trzy okręgi z punktami. Angelika, Renata i Marcin dostali piętnaście sekund na obrócenie deski i zapamiętanie ułożenia. O zwycięstwie decydowała celność.
◼ Renata tuż po ułożeniu deski zaznaczyła śliną miejsca, w które powinna wbić gwoździe. Błyskawicznie ukończyła zadanie i czekała na pozostałych, których z upływającymi sekundami dopadał coraz większy stres. To był znakomita taktyka, bo uzyskała najlepszy wynik!
◼ Angelika i Marcin zapomnieli o „lustrzanym odbiciu”. 25-latka popłakała się z emocji, a jej rywal wydawał się mocno przygnębiony swoim błędem. Po zmierzeniu odległości od gwoździ do środków okręgów o nieco ponad cztery centymetry lepsza okazała się Angelika.
◼ Marcin po ogłoszeniu werdyktu zaczął zmierzać w kierunku domu, żeby zabrać swoje rzeczy, ale zatrzymała go Renata, aby go przytulić. Po upomnieniu przez prowadzące musiał skierować się poza wiatę. - Powodzonka Angie - rzucił na odchodne zamyślony 32-latek.
Burzliwy wieczór z nietypowym poleceniem
◼ Zwyciężczyni drugiego pojedynku odczytała list z zadaniem wykonania przez każdego z uczestników swojego kija mocy. - Ozdóbcie je według uznania, nasączcie je wibracjami sprytu oraz esencją odwagi. Mogą okazać się podporą, gdy nadejdzie chwila próby - instruowała farmerów.
◼ Pod koniec dnia pretensje do pozostałych uczestników miała wciąż kontuzjowana „Margaret”. 40-latkę zirytowały kolejne komentarze związane z jej niesprawną ręką. Spokój odnalazła, dopiero ozdabiając swój kij mocy, na którym nie mogło zabraknąć imienia córki.
◼ Wieczorne malowanie mogło dostarczyć różnych uczuć, a u Amandy wywołało nietypową wizję. - Ja widziałam ostrze, potem nabijam Renię, resztę, mam szaszłyk, grillują się, potem wszyscy się cieszą, odcinają, jedzą po kawałku. Dziękuję bardzo, delicious - mówiła.
Live chat z Marcinem Jelińskim - oglądaj obie części:
„Farma” - edycja 3, odcinek 37:
„Farma” od poniedziałku do piątku o godz. 20:00 w Polsacie.