Pechowe dostawy
Każdy odcinek „Nasz nowy dom” to wyścig z czasem. Ekipa ma tylko pięć dni, aby spełnić marzenia rodziny o pięknym, ale przede wszystkim bezpiecznym i funkcjonalnym domu. W kilku przypadkach widzowie mogli zobaczyć to, jak zamówione do remontu elementy wykończeniowe i wyposażenie nie docierają na czas na plac budowy. Najczęściej chodzi o zamówienia Macieja Pertkiewicza. - Mam wrażenie, że trochę prześladuje mnie pech. Często mi się zdarzają zaginione paczki, zwykle z tapetami, ale nie tylko - przyznaje architekt. W 322. odcinku okazało się, że zamówił zbyt mało elementów wyposażenia, więc konieczna była kolejna wizyta w sklepie.
Wyświetl ten post na Instagramie
Kłody pod nogami
- Prawda jest taka, że to, co widać na ekranie, to nie wszystko. Nie tylko paczki giną, ale też często zamówione meble nie dojeżdżają w terminie i w takim składzie, w jakim sobie to planowaliśmy - dodaje specjalista od wnętrz. Jak sobie wtedy radzi? - Czasem oznacza to zmianę projektu. Zdarza się, że rano w dniu, kiedy ma przyjeżdżać rodzina, szukamy w okolicy mebla. W samochodzie mamy jakieś tam drobiazgi, które mogą nam uratować sytuację. A czasem nasi kochani wykonawcy robią nam mebel sami. Jest ciężko, ale czasem się udaje, bo zawsze staramy się, żeby projekt był domknięty na sto procent - mówi POLSAT.PL Maciej Pertkiewicz.
Wyświetl ten post na Instagramie
Ryzyko zawodowe
Czy te trudności zniechęcają ekipę? Ani trochę! - Te pięć dni, które mamy na projekt, to jest tak krótki czas, że pomyłki muszą być wpisane w tę pracę. Jesteśmy na to przygotowani - zapewnia, dodając, że na wiele innych sytuacji losowych również. Choć zdarza się, że dopiero pomoc na przykład miejscowych strażaków pozwala fachowcom dojechać na miejsce po oblodzonej drodze.
„Nasz nowy dom” w środę i czwartek o godz. 20:05 w Polsacie.