- Jak została pani przyjęta na planie serialu „Przyjaciółki”?
- Gdy rozpoczyna się nowy plan, gdzie ekipa jest już zgrana i pracuje ze sobą wiele lat, to zawsze jest lekki stresik. Nie powiem, że jakoś mocno się denerwowałam, bo bym skłamała. Pomogło to, że znam się z Małgosią Sochą i Agnieszką Sienkiewicz. Przyjęły mnie cudownie. Starały się i zupełnie nie było to wymuszone, tylko szło prosto z serca.
Wyświetl ten post na Instagramie
- Czy tworzenie postaci z obcym akcentem wymagało specjalnej pracy i przygotowania?
- Granie takich postaci jest trudne, bo można łatwo z nich zrobić farsę, coś nieprawdziwego. Często ludzie anglojęzyczni kojarzą nam się bardzo stereotypowo, a to nie jest do końca prawda. Ja długo przebywałam w Stanach Zjednoczonych i rzeczywiście czasami, gdy wracałam do Polski, to nawet znajomi się ze mnie śmiali, że miałam pewne naleciałości. Budując postać w serialu, bazowałam na sposobie mówienia mojej cioci, która mieszka w Nowym Jorku od wielu, wielu lat. Ona mówi z przecudnym akcentem. Kaleczy nasz język, ale w sposób uroczy i cudny. Jest to dość delikatne, a nie jak się wszystkim wydaje - nienaturalne. Starałam się, aby tego akcentu nie było zbyt dużo i nie był zbyt mocny. Dodatkowo postanowiłam mówić troszeczkę wolniej i skupić się wokół głosek szumiących. Zdecydowanie było to bazowanie na doświadczeniach własnych i znajomych mi osobach.
- Co sadzi pani o relacjach Ingi z Carol? Czy wierzy pani w szczere intencje zacieśniania dalekich rodzinnych więzów?
- Nie znam takiej sytuacji z życia ani swojego, ani swoich znajomych. Jednakże jest to ciekawy wątek, że ktoś mógłby chcieć przyjechać z zagranicy i zbliżyć się do rodziny. Jednak w serialu ten pomysł jest już obnażony. Carol nie miała szczerych intencji, chociaż tak sugerowała Indze oraz widzom serialu „Przyjaciółki”. Postać miała wzbudzać ufność i wypaść wiarygodnie. Zostało to ciekawie napisane do grania i na ekranie. Chociaż w prawdziwym życiu taka sytuacja musiałaby być straszna i nikomu jej nie życzę. Zagrać taki wątek dobrze, to było dla mnie wyzwanie aktorskie, ale Carol uważam tu za okrutną w swoim postępowaniu.
Wyświetl ten post na Instagramie
- Temat pieniędzy to temat tabu w rodzinie? Dzieli czy łączy?
- Myślę, że jedno i drugie. Ale zawsze to są trudne sytuacje i często prowadzą do kryzysów w rodzinie, o czym czasem się słyszy. Ja rodzeństwa nie mam, ale mam dwóch synków i będę starała się im przekazać taką wartość, że pieniądze są bardzo ważne, ułatwiają życie, ale nie warto przez nie stracić brata, siostry czy rodziców.
- Testament napisany i ujawniony za życia. Czy to nowa moda, właściwy trend czy przesada?
- Jest to chyba dość szeroko praktykowane, ale z drugiej strony straszne, że ktoś mierzy się z perspektywą odejścia, choć dzięki temu można później uniknąć konfliktów. Sam ten akt podpisania testamentu za życia, jest dla mnie emocjonalnie dziwny.
- Co dalej z serialem i jakie są pani plany zawodowe?
- Super mi się z produkcją „Przyjaciółek” współpracowało i wątek z Carol pozostał otwarty. Ostatnio też sobie uświadomiłam, że mam miłe doświadczenia z konotacją imienia Carol, chociażby dzięki temu, że mam młodszego syna Karola. A zawodowo jestem obecnie na planie nowej produkcji, ale nie mogę zdradzić jeszcze żadnych szczegółów. Jednakże liczę na kolejne spotkania z widzami Polsatu.
Rozmawiała Kinga Szuszlak
„Przyjaciółki” w czwartek o godz. 21:10 w Polsacie.