Czy czarny charakter Adama to było dla Pana wyzwanie aktorskie?
Czarne charaktery zawsze są pojemniejsze. Tak mi się wydaje, zwłaszcza jeżeli ich historia jest zamknięta w jakiejś sztywnej ramie. A wiedzieliśmy, że to jest postać na sezon i że ta historia tu się rozpoczyna i tu się kończy. Miałem taki synopsis, w którym z grubsza wiedziałem, jak te jego losy będą się finalizowały i w jaki sposób będą przebiegały. Chociaż scenariusz, który przychodził porcjami, w pewnym momencie mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się aż takiej eskalacji. Natomiast jak to przeczytałem, jak myślałem o tym, to doszedłem do wniosku, że tego typu kumulacja złych emocji w wypadku takiego charakteru jest absolutnie możliwa, że nie ma w tym nic naciąganego.
W jaki sposób przygotowywał się Pan do tej roli?
Do roli w teatrze przygotowujemy się na próbach, czyli ta rola w dużej mierze powstaje w towarzystwie teatralnych kompanów. To się wykluwa w ramach improwizacji czy prób. Tutaj natomiast większość pracy wykonuje się jednak samemu. Próbuje się puścić wodze wyobraźni i zainstalować w głowie takiego człowieka, który niesie ze sobą jakieś dawne, szkolne, niezaleczone, nieprzeanalizowane kompletnie traumy, problemy.
Wyświetl ten post na Instagramie
Co było w tej postaci najciekawszego?
To jest chyba najciekawsze, że wydaje mi się, że takich ludzi jak „Żaba” jest cała masa. To znaczy takich, którzy są jakoś mocno sfaulowani psychicznie, ale to nie stoi na przeszkodzie temu, żeby kończyli studia, zajmowali odpowiedzialne stanowiska. Potem niebezpieczeństwo polega na tym, że to wszystko jest jak taka tykająca bomba z opóźnionym zapłonem. To znaczy, jeśli nie pojawi się jakiś katalizator, który wyzwoli te wszystkie uśpione traumy i doprowadzi do tragedii, to tacy ludzie mogą z powodzeniem funkcjonować w społeczeństwie na wysokich stanowiskach przez długi czas, tak mi się wydaje. Więc nie widziałem w „Żabie” nikogo egzotycznego, który odbiega normą od ludzi, których znam, czy którzy mnie otaczają. Nie, myślę, że takich osób jest całkiem sporo.
Czy serial jest dobrym nośnikiem dla tematu nadużywania władzy, czy przemocy psychicznej?
Wydaje mi się, że tak, bo serial jest formatem medialnie nośnym. Wszystko zależy od tego, jak ten temat jest tam realizowany. Jak jest podawany? Czy jest podawany z jakąś, powiedziałbym, dbałością o temat, czy jest podawany tylko z chęcią uzyskania efektu „Wow, ale się dzieje”. Miałem takie poczucie, jak dostałem te scenariusze i je czytałem, że ta dbałość tu została zachowana. Że wymyślenie właśnie takiego bohatera, który jest dyrektorem szkoły, naprawdę zajmuje, można powiedzieć, mega odpowiedzialne stanowisko. I prawdopodobnie byłby na tym stanowisku, gdyby nie spotkał Ingi po latach. Natomiast rzeczywiście spotkanie tej kobiety po latach, dawnej, ukrytej miłości, niezrealizowanej, było katalizatorem, który prowadzi do tego, że facet popełnia czyny karalne.
Wyświetl ten post na Instagramie
Czy chciałby Pan odnowić kontakty ze znajomymi z liceum i poszedłby Pan na taki bal po latach?
Wszyscy mamy jakieś tam rocznice matur i tego typu rzeczy. Ja jestem człowiekiem mało sentymentalnym. Ale raz czy dwa razy zdarzyło mi się na takiej imprezie być. Było to trochę tak bardziej przy okazji, że akurat byłem w okolicy. Ale raczej specjalnie na takie imprezy nie jeżdżę. Nie dlatego, że je lekceważę, po prostu uważam, że pewien porządek, w którym te znajomości się odbywały, w którym te relacje miały miejsce, on już minął, jego już nie ma. Można się spotkać na zasadzie takiego popatrzenia sobie w oczy, kim teraz jesteśmy, ale to nie zawsze jest dobre. Nie mam więc jakiegoś takiego sentymentu za przeszłością, natomiast idea takich spotkań jest cały czas aktualna, jest jak najbardziej prawdziwa.
Jak został Pan przyjęty na planie?
Przewspaniale! Wiadomo, że mój wątek jest związany najbardziej z Małgorzatą Sochą, więc mam dla niej dużo wdzięczności i sympatii za to, jak się mną zaopiekowała. Rzeczywiście, kręcicie ten serial od lat, wszyscy się już znają, to jest w pewnym sensie hermetyczne środowisko i zawsze kiedy pojawiasz się z zewnątrz, to przez jakiś czas jesteś obcym ciałem. Albo się zaadaptujesz, albo nie. Natomiast było mi w tych „Przyjaciółkach” wspaniale, naprawdę bardzo dobrze. Jest to fantastyczna, czuła, empatyczna ekipa. Świetnie mi się z teamem reżyserskim pracowało, świetnie mi się pracowało z aktorami. Z niektórymi z nich miałem już wcześniej do czynienia, graliśmy razem, więc to było spotkanie po latach - z Joasią Liszowską na przykład. Ale rzeczywiście bardzo, bardzo dobrze się tam czułem. To jest takie paradoksalne wręcz, że gra się gościa, który jest po prostu jak śmierdzący kartofel w tym towarzystwie i generalnie jest granatem, który próbuje to wszystko rozwalić, a z drugiej strony, tej poza kamerą, jest to absolutny biegun tej sytuacji.
Rozmawiała Kinga Szuszlak
Wyświetl ten post na Instagramie
„Przyjaciółki” - sezon 24, zobacz odcinek 290:
Dziękujemy za wspólne oglądanie 24. sezonu serialu „Przyjaciółki” w Polsacie.