Kontrowersyjny wyrok
Zaraz po zabójstwie policja zabezpieczyła na miejscu zbrodni ślady, które nie pasowały do podejrzanych. Żadne z odcisków palców ani śladów krwi nie należały do skazanych mężczyzn. Obrońcy zwracali uwagę na liczne nieścisłości w zeznaniach, w tym błędne wskazanie miejsca zdarzenia przez Jacka S. podczas wizji lokalnej. Mimo to, dzięki zeznaniom Jacka S., który oszacował swoje rozpoznanie na „pięćdziesiąt procent”, Andrzej Jaśniewicz razem z Arturem N. zostali uznani za winnych.
Nowe zeznania
Sprawa przybrała nieoczekiwany zwrot, gdy w 2024 roku pojawił się nowy świadek, wskazujący na innego sprawcę zabójstwa. Ma nim być mąż jednej z kobiet, z którymi widywał się Zbigniew G. Motyw był inny, niż początkowo zakładali śledczy. To nie rabunek, a zazdrość była przyczyną zbrodni. Kobieta zeznała, że mąż wrócił do domu zakrwawiony i kazał jej spalić jego poplamione krwią buty.
Wszystko się zgadza?
Zeznania kobiety pasują do faktów ustalonych podczas śledztwa. Kobieta opisuje w nich charakterystyczny nóż, dokładnie taki, jaki odnaleziono na miejscu zbrodni. Wspomina również przejażdżki ze Zbigniewem G. jego czerwonym Fordem, czyli dokładnie tym samochodem, którym niegdyś poruszał się zabity mężczyzna. Ona i Zbigniew G. mieli mieć romans, co wzbudziło zazdrość jej męża.
Walka o prawdę
Andrzej Jaśniewicz, chcąc udowodnić swoją niewinność, poddał się badaniu tzw. „wykrywaczem kłamstw”. Urządzenie wykazało, że mówi prawdę. Mężczyzna walczy nie tylko o swój honor, ale i honor współoskarżonego, który niedawno zmarł i nie doczekał przełomu w sprawie. Prokuratura ponownie wszczęła śledztwo w sprawie zabójstwa Zbigniewa G. Czy to możliwe, że Andrzej Jaśniewicz i Artur N. zostali skazani niesłusznie? Kto naprawdę stoi za morderstwem sprzed lat?
„Państwo w Państwie” w niedzielę o godz. 19:30 w Telewizji POLSAT.