Korona w zasięgu ręki
Królową piękności już była, ale korona, o której ostatnio marzyła Ewa Wachowicz to najwyższe szczyty wulkaniczne na Ziemi, po jednym na każdym kontynencie. Aby zostać pierwszą kobietą na świecie z tym osiągnięciem, dziennikarce na koniec został już tylko jeden cel, ale też najbardziej wymagający. „Plecak i torba spakowana! Pora wyruszyć po ostatni klejnot do Korony Wulkanów Ziemi Mount Sidley na Antarktydzie” - napisała 6 grudnia 2024 w poście w mediach społecznościowych.
Wyświetl ten post na Instagramie
Pechowy lot
Lata marzeń, miesiące przygotowań, a kiedy do startu wyprawy zostały zaledwie godziny, okazało się, że niczego nie można być pewnym. „Na razie siedzę na walizkach, bo lot z Krakowa został odwołany…” - relacjonowała Ewa Wachowicz. Apelując o pomoc w zorganizowaniu transportu do Chile, skąd zaplanowała dalszą podróż na koło podbiegunowe, dziennikarka nie dała się pesymizmowi. „Ciągle jestem dobrej myśli! Trzymajcie kciuki” - poprosiła fanów.
Ahoj przygodo!
Psychiczne wsparcie najwyraźniej zadziałało, bo dzień później łowczyni przygód ogłosiła zmianę planów. Zamiast z Krakowa, lot z Warszawy, dlatego pierwszym etapem wyprawy stała się dość wymagająca przejażdżka samochodowa przez pół Polski. - Trochę nerwów było wczoraj, ale już jest dobrze. Całą naszą ekipą, z Klaudią i Tomkiem się zapakujemy, zmieścimy się, bo samochód duży i ruszamy. Ahoj przygodo! - mówiła Ewa Wachowicz w relacji na Instagramie. Powodzenia!