Antarktyda od kuchni
Po sześciu dniach od rozpoczęcia wyprawy na Mount Sidley, najwyższy wulkan Antarktydy, Ewa Wachowicz w końcu dotarła na mroźny kontynent, gdzie samo rozbicie namiotu na śniegu przy wietrznej pogodzie jest wyzwaniem. Procedury wjazdu też nie są tak proste, jak w innych rejonach. Na szczęście przynajmniej kwestia wyżywienia ma się nieźle, co z przyjemnością relacjonuje ekspertka kulinarna Polsatu, pokazując między innymi mesę, czyli jadalnię, przypominającą olbrzymi namiot.
Wyświetl ten post na Instagramie
Polarne trzy gwiazdki Michelin
Ekipa lokalu zachwala, że ich mesa to najlepsza restauracja na kontynencie, nie tylko dlatego, że jest jedyna. Nad kuchnią pieczę od 15 lat sprawuje szef Patricio Gonzalez Vergara, który gotował też w bazie pod Everestem i dla Jamesa Camerona. Liczba gości różni się, w zależności od tego, ilu przybyszów dotrze w danym locie. - Czasami jak jest spora rotacja, jedni przylatują, inni odlatują, wtedy gotujemy dla ponad 200 osób - wyjaśnia szef Vergara.
Wyświetl ten post na Instagramie
W menu między innymi pieczony morszczuk, kurczak, stir fry z cukinii, gulasz wołowy i wiele dodatków. - W bazie Union Glacier jest jakby luksusowo. Mamy naprawdę fantastyczne jedzenie. Natomiast już w obozie pod Mount Sidley będziemy mieć tylko liofilizaty. Więc teraz trzeba ładować wszystko, co się da! - opowiada dziennikarka, myśląc już o kolejnym etapie podróży.