Zaskakująca sytuacja
Pani Danuta sama podjęła decyzję o leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, po tym, jak zaczęła mieć omamy i urojenia. Gdy jej kuzynka przez kilka dni nie mogła się z nią skontaktować, zadzwoniła do szpitala w Choroszczy. Wtedy powiedziano jej, że pacjentka trafiła na oddział ortopedyczny z lekkimi potłuczeniami.
Wypadek zgłoszony na policję
Prawda była jednak inna. W wyniku wypadku, jaki miał miejsce 7 września 2024 roku, kobieta doznała urazu wielonarządowego, w tym licznych złamań, m.in. kręgosłupa, miednicy, żeber oraz mostka. Po wypadku pani Danuta została przewieziona do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, a jej syn zgłosił sprawę policji. Na jego wniosek o całym zdarzeniu została również poinformowana prokuratura. W szpitalu usłyszał jedynie, że placówka nie ma obowiązku powiadamiania policji, jeśli pacjentka nadal żyje.
Zgon i niedoinformowana prokuratura
Niestety 6 stycznia 2025 roku w wyniku poniesionych obrażeń Danuta Pogroszewska zmarła. Co więcej, nie została przeprowadzona sekcja przed kremacją zwłok. Prokuratura tłumaczy, że jej nie zleciła, ponieważ nie wiedziała o zgonie. Na pytanie syna, dlaczego śledczy nie mieli informacji o śmierci jego matki, miał usłyszeć, że równie dobrze... sam mógł prokuraturę o tym fakcie powiadomić.
Przemoc w szpitalu?
Z zeznań świadków tego tragicznego zdarzenia redakcja programu „Państwo w Państwie” dowiedziała się, że tuż przed wypadkiem doszło do szarpaniny pomiędzy panią Danutą a pielęgniarką przebywającą na sali. Rodzina do dziś nie otrzymała informacji, dlaczego szpitalne okno nie było zamknięte na klucz.
Co tak naprawdę wydarzyło się w szpitalu w Choroszczy? Dlaczego szpital nie poinformował odpowiednich organów ścigania o tym zdarzeniu?
„Państwo w Państwie” w niedzielę o godz. 19:30 w Polsacie.