2025-02-24

Olivia Anna Livki: „Must Be The Music”, stres i szok, a teraz...

Uczestniczka pierwszej edycji w specjalnej rozmowie dla POLSAT.PL wspomina show. Olivia Anna Livki komentuje debiutancki występ w programie. Artystka dzieli się refleksjami na temat tego, co działo się po zdobyciu popularności. Jakie rady daje kandydatom, którzy przymierzają się do rywalizacji o nagrodę główną? „Must Be The Music” od 7 marca w piątek o godz. 19:55 w Polsacie.

Okazja, żeby zaprezentować własne piosenki

- Czy pamiętasz, jak podjęłaś decyzję o wzięciu udziału w „Tylko muzyka. Must Be The Music”?

- Gdy zdecydowałam się wziąć udział w programie, miałam już za sobą dosyć długi proces realizowania swojego pierwszego albumu i brakowało mi finansów do ukończenia płyty. Jak wielu, byłam artystką działającą samodzielnie, bez wytwórni i możliwości, żeby nawiązać współpracę z kimś, kto mógłby mi pomóc. Wtedy dowiedziałam się o „Tylko muzyka. Must Be The Music”. W tym konkursie można było pokazać się z własnymi piosenkami.

- Jak wspominasz pierwszy występ przed jury?

- Pamiętam doskonale ten dzień. Kandydatów do programu było ogromnie dużo. Miałam skromne oczekiwania. Byłam w pewnym sensie bardzo stylistycznie nietypowa. Często ludzie ze świata muzyki nie wiedzieli, jak mnie pomieścić w znanych formatach, dlatego byłam przygotowana na to, że w najlepszym przypadku mogę zaprezentować w telewizji jedną piosenkę, a w najgorszym, jury i publiczność będą patrzyć na mnie jak na stwora. Ale na szczęście stało się zupełnie inaczej (śmiech).

Wdzięczność za ciepłe przyjęcie

- A sam występ?

- Weszłam na scenę w ogromnym stresie. W ostatnim momencie zdecydowałam się zdjąć buty, które na sobie miałam, i postawiłam je obok. Napięcie zabierało mi siłę, więc wolałam grać na boso. Miałam techniczny problem i przez cały występ nie słyszałam własnego głosu, śpiewałam na głucho, z pamięci (śmiech). Gdy skończyłam, pierwsze co pamiętam to ogromna eksplozja oklasków na sali, a potem twarze jury. Wszyscy byli na „tak”. Gdy wychodziłam z budynku, nawet pani w szatni mnie pozdrawiała. Jestem do dzisiaj wdzięczna za to, jak ciepło przyjęło i oceniło mnie jury oraz cała publiczność.

- Po występie wiele mediów pisało o tobie jako fenomenie, ludzie byli zachwyceni. Czy spodziewałaś się takich reakcji?

- Absolutnie się nie spodziewałam. To było dla mnie drugim, dużo większym szokiem, szczególnie że wydarzyło się to nagle, dosłownie przez noc. Pewnie, że takie artykuły tworzą bardzo wysokie oczekiwania dla kogoś, kto debiutuje. Poza tym, razem z medialnym zainteresowaniem i entuzjazmem, pojawia się też hejt i ludzie, którzy mają różnego rodzaju uprzedzenia. To stawiało mnie czasami w trudnej sytuacji. Ale dzisiaj traktuję to dużo bardziej na luzie. Patrząc z dystansu, wtedy przede wszystkim czułam wielką wdzięczność za widoczność medialną i docenienie. To, że media o mnie tak pisały, było skarbem, surrealnym, wzruszającym, magicznym, i w pewnym sensie dodawało mi skrzydeł. Nie miałam czasu zastanawiać się za dużo i po prostu koncentrowałam się na każdym następnym zadaniu.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Olivia Anna Livki (@oalivki)

Zapisana w historii programu

- Co z perspektywy czasu zyskałaś dzięki programowi „Tylko muzyka. Must Be The Music”?

- Po pierwsze dał mi on widoczność przed dużą publicznością, jako artystce, która stara się tworzyć muzykę pop. Takich możliwości jest mało. Na sukcesie mojego występu zbudowała się uwaga mediów oraz związane z nią możliwości. Krótko po programie pierwszy raz grałam na OFF Festivalu dzięki zaproszeniu Artura Rojka, na Coke Live Music Festival, potem był support dla Lenny'ego Kravitza i tak dalej. Od „Tylko muzyka. Must Be The Music” zaczął się dla mnie okres wielu przełomowych wydarzeń. Poza tym dzisiaj widzę, że ten moment zbudował w nas coś głębszego - we mnie, w moich Ponies i Livianach oraz w wielu innych, którzy piszą mi, jak chętnie wspominają ten występ. Jestem dumna, że piosenki, które debiutowały w programie, „Tel Aviv” i „Abby Abby”, przetrwały i nadal nas łączą emocjonalnie. Mam nadzieję, że szczera „dziwność”, w której pokazałam się wtedy, dała nam wszystkim odrobinę poczucia wolności, co do własnych „dziwności” i „nieperfekcji”. Ta myśl mnie bardzo uszczęśliwia (śmiech). Miałam różne, dobre i złe doświadczenia oraz uczucia związane z tym okresem, ale dzisiaj cieszę się, że należę do historii pierwszej edycji tego programu.

- Jaką radę miałabyś dla osób biorących udział w „Must Be The Music”? Jak przetrwać, czy brać wszystkie opinie jurorów do siebie, czy niekoniecznie?

- Wydaje mi się, że dobre przygotowanie występu to najlepsza droga, żeby przekonać jury i publiczność, ponieważ staje się w sytuacji silnego napięcia, wszystko będzie się działo szybko i będzie wiele czynników, na które nie ma się wpływu. Taki program to skok na głęboką wodę i wyzwanie, dlatego czym lepiej jest się przygotowanym, tym jest to korzystniejsze. Podchodziłabym też do programu bez presji wygrania i strachu przed porażką, a raczej jako do możliwości rozwoju. Opinie jurorów mogą pomóc i być cennymi uwagami dla artysty. Natomiast, gdy stoi się na scenie, wydaje mi się, że może najlepiej nie skupiać się na ocenie, ale na muzyce i na historii, którą się opowiada. W tym jest coś prawdziwego, co zostaje w sercach i pamięci.

Nowe piosenki i myśl o powrocie

- Jak wyglądają twoje sprawy zawodowe? Czy można cię gdzieś zobaczyć, czy posłuchać?

- Po „Tylko muzyka. Must Be The Music” wydałam do 2020 roku trylogię albumów. W czasie pandemii niestety musiałam pożegnać się z zawodem muzyka i wtedy postanowiłam zakończyć karierę. Przeżyłam bardzo trudny, ale też bardzo znaczący okres przemian w życiu prywatnym oraz zawodowym, w których układałam siebie od nowa. Zajmowałam się innymi rzeczami, na przykład robiłam doktorat, pracowałam w innych dziedzinach mediów i muzyki klasycznej.

- Czy to na pewno koniec z muzyką w takim wydaniu, jakim znaliśmy cię do tej pory?

- Powoli zaczynam znowu brać do ręki gitarę, bo jednak tworzenie muzyki jest dla mnie najważniejsze. Dlatego pierwszy raz od ponad czterech lat dzielę się znowu paroma kawałkami muzycznymi, które kończą moją dotychczasową erę muzyczną. Nagrywam też nową muzykę. Posłuchać można mnie więc aktualnie tylko w internecie, w nowej piosence „Family ValYous” oraz na nieoficjalnej mini-epce „I Am Love”. Ta twórczość jest dostępna także na moich kanałach YouTube. Na razie zajmuję się muzyką tylko dla przyjemności, ale jeśli znajdę fajną możliwość do współpracy, na przykład z wytwórnią, to może powstanie z tego kiedyś oficjalny comeback. Kto wie...

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Must be the Music Polsat (@mustbethemusic.polsat)

Must Be The Music od 7 marca w piątek o godz. 19:55 w Polsacie.

Oficjalny profil „Must Be The Music” na Instagramie - @mustbethemusic.polsat