- Czwarta edycja „Farmy” to wiele nowości i zaskoczeń. Dla Mileny to był debiut. Jak go oceniacie?
- Od lat działamy z Iloną w duecie. Prowadzimy wspólnie social media, pracowałyśmy w telewizji muzycznej i prowadziłyśmy wiele eventów. Dzięki temu podczas nagrań „Farmy” czułam przy jej boku pełen komfort i swobodę. Rozumiemy się dosłownie bez słów! Dodatkowo ten format nie był mi obcy, odwiedzałam siostrę podczas nagrań trzech pierwszych edycji, a później podziwiałam ją w telewizji.
- Nie obawiałyście się porównań Mileny do Marceliny Zawadzkiej?
- Jestem przekonana, że są osoby, które porównują mnie do Marceliny, tym bardziej że nagrała z moją siostrą aż trzy sezony. Widzowie przyzwyczaili się do ich duetu, jednak czułam, że nie występuję tam „w zastępstwie”. Marcelina, o ile mogła, odwiedzała nas na planie i wystąpiła w kilku odcinkach, jednak jako mama dwóch chłopców doskonale wiem, jak zmieniają się priorytety. Zdaję sobie sprawę, jak czuje się kobieta w ciąży, więc absolutnie zrozumiałam jej decyzję, aby postawić na spokojne przygotowanie się do macierzyństwa. W niespełna godzinnym odcinku musimy oddać cały dzień życia uczestników, więc każda sytuacja jest mocno skompensowana. Widzowie nie zawsze zdają sobie sprawę, jak długo mogą trwać pojedynki, w których uczestnicy walczą o pozostanie w programie. Dla kobiety w zaawansowanej ciąży wielogodzinne stanie w pełnym słońcu nie byłoby łatwym zadaniem.
Wyświetl ten post na Instagramie
- Jak oceniacie uczestników w tym sezonie?
- Wiedziałyśmy, że emocje w programie budują nie tylko pojedynki i zadania, ale przede wszystkim ludzie. Od początku zależy nam, żeby uczestnicy byli różnorodni, wtedy widzowie mogą się z nimi utożsamić i dostrzec w nich cząstkę siebie. Zresztą wyniki oglądalności mówią same za siebie. Pobiliśmy kolejne rekordy!
- Dlaczego Danuta wzbudziła takie emocje wśród widzów?
- Danusia była od pierwszego dnia jedną z najbardziej wyrazistych postaci! Jednak przez lata nauczyłyśmy się, że początkowa kreacja potrafi zniknąć, gdy warunki stają się trudne. Na farmie nie da się grać 24 godziny na dobę, prawda w końcu wychodzi. W przypadku Danusi działo się tylko więcej i więcej! Obserwowałyśmy z szeroko otwartymi oczami, jak silne emocje wzbudzała - od irytacji i frustracji, po podziw i uwielbienie. Mamy nadzieję, że z czasem widzowie zrozumieją, że ludzi nie można oceniać zbyt pochopnie.
- Czy ten program sprawia, że poznajemy uczestników z zupełnie innej strony?
- „Farma” to naszym zdaniem najtrudniejszy program w Polsce. Uczestnicy żyją w surowych warunkach, bez prądu, bieżącej wody, czasem bez jedzenia. Tęsknią za bliskimi, są pod presją, nie tylko przez trudne zadania, ale też eliminacje. To zupełnie inna rzeczywistość niż ta, w której my, widzowie, oglądamy ich z wygodnej kanapy, z kubkiem herbaty w ręku. Czy zdarza się, że przekraczają pewne granice, kłócą się i knują? Tak. Musimy jednak pamiętać: wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
- Uczestnikami tej edycji byli między innymi ojciec i syn. Czy dzięki temu ten sezon był jeszcze ciekawszy?
- To nie pierwszy raz, kiedy widzowie mogli obserwować rodzinne więzi. W drugim sezonie mieliśmy braci bliźniaków i to również było fascynujące! Mówi się, że „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu”, ale ten sezon pokazał, że nie tylko. „Bandi” i jego syn Janek wzruszyli nas nieraz swoją relacją i wzajemnym wsparciem. Dla innych uczestników był to jednak ogromny problem. Wiadomo, że tak silny sojusz w programie oznacza zagrożenie. Z przyjemnością obserwowałyśmy, jak pozostali kombinują, jak go osłabić. Jako siostry, które od najmłodszych lat cenią rodzinne więzi, jesteśmy wzruszone, że udział w programie umocnił relację ojca i syna.
- Co zaskoczyło was najbardziej w tym sezonie „Farmy”?
- Niezwykle zaskoczyła nas „nowa talia kart”, inny rozkład sił na farmie. Każda edycja pokazuje, że poza wygrywaniem pojedynków równie ważne są sojusze. To one dają poczucie bezpieczeństwa w głosowaniach. W tym sezonie widzieliśmy, jak łatwo można się na nich zawieść. Pozornie silniejsza grupa, którą wielu widzów widziało w finale, zaczęła się wykruszać. To była prawdziwa lekcja strategii i lojalności!
Wyświetl ten post na Instagramie
- Do zespołu dołączyła też Beata, która wraz z rolnikiem Szymonem jest ekspertką. Jak wpłynęła na program?
- Cóż możemy powiedzieć… My kochamy Beatkę! Zdecydowanie wniosła do tej edycji wiele: energię, charyzmę, uśmiech, jak i sporo pracy oraz więcej zwierząt. To za jej sprawą na farmie ruszyła mleczarnia, w której było niezwykle dużo pracy. Uczestnicy uczyli się produkcji masła, śmietany, wielu rodzajów serów, więc potrzebowali do tego dużo więcej mleka. Z ręką na sercu przyznajemy - farmerzy byli w tym świetni! To z ich rąk zjadłyśmy najlepsze masło w naszym życiu! Mniam! Jesteśmy przekonane, że zarówno widzowie, jak i uczestnicy pokochali Beatę tak samo, jak my!
- Jak wyglądają wasze przygotowania do finału na żywo?
- Jesteśmy z tym programem związane od lat i znamy go od podszewki, więc… po prostu czekamy na ten dzień! No i wiadomo, trzeba zrobić włosy, paznokcie! Spotykamy się rano, aby zapoznać się ze sceną i przebiegiem wydarzenia. Dla mnie to pierwszy finał współprowadzony z Mileną. Jednak na poprzednich była ze mną i wspierała mnie na żywo, więc wiem, że nic jej nie zaskoczy. A przynajmniej tak mi się wydaje. Bo pamiętajmy - to reality show! A nasi uczestnicy są bardzo, bardzo nieprzewidywalni.
„Farma” od poniedziałku do piątku o godz. 20:10 w Polsacie.