Kłopotliwa influencerka
Dorotka pokazuje dom klientce, która uważa się za gwiazdę internetu. Wywyższa się jedynie z powodu dużej liczby obserwujących jej konta osób. Kiedy podczas prezentacji agentka na krótko odbiera telefon, aby przekazać, że nie może teraz rozmawiać, oburza to wymagającą stuprocentowej uwagi kobietę. Nagrywa ten chwilowy brak skupienia na pracy, co oburza Dorotę.
- To nie jest show - protestuje.
- A właśnie, że jest. Żyję z tego i tym mogłabym zapłacić za ten dom - wskazuje telefon kobieta.
- Ale ja angażu tutaj nie mam. Inaczej zażądałabym dodatkowego honorarium za bycie tutaj gwiazdą - spiera się agentka.
- Gwiazdą to jestem ja! Ludzie płacą mi za to, żeby się ze mną pokazać - rzuca klientka.
Niespodziewana odsiecz
Ich rozmowę słyszy Norbert, którego influencerka bierze za kolejnego sprzedawcę. Dorotka wykorzystuje to, sugerując, że jest jej przełożonym i skarży się na nagrywanie.
- To jest sprawa właściwie dla ciebie, bo pani bez mojej zgody filmowała mnie i filmowała ten dom - mówi do przyjaciela.
-To bardzo niedobrze. Agentka może wnieść pozew o naruszenie dóbr osobistych, bo nie jest osobą publiczną, a dom jako miejsce sprzedaży jest strefą prywatną - przestrzega klientkę on, podejmując grę Doroty. - Jest jeszcze druga sprawa. Czy udostępniła pani publicznie szczegóły przestrzeni, w której zamierza pani mieszkać? Czyli jakie są zabezpieczenia? Jak się dostać do środka? Jaki jest alarm? Tego się bałem. Ostatnio miałem taki przypadek. W mieszkaniu pewnej znanej piosenkarki w kompletnej ciemności w łazience czekał na nią nagi wielbiciel...
-Niech pan nie kończy. Straszne - mówi przestraszona zmyśloną opowieścią kobieta.
Czy nietypowe argumenty skutecznie odwróciły jej uwagę od kłótni z Dorotą? Jak to się stało, że Norbert znalazł się w dobrym miejscu i czasie?
„Przyjaciółki” w czwartek o godz. 21:15 w Polsacie.