Podczas rozmowy z magazynem został zapytany o lekcje śpiewu. - Musiałem, wyłem jak pies i regularnie traciłem głos. Euforia nie wystarczała. Teraz radzę sobie lepiej, ale im więcej umiem, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, ile mi jeszcze brakuje - opowiedział Wojtek Łuszczykiewicz. - Nawet gdy mówię, wydaje mi się, że słyszę głos człowieka pod wpływem silnych leków psychotropowych - dodał z rozbrajającą szczerością. Nie był to jedyny poruszony w wywiadzie wątek, w którym Wojtek samokrytycznie mówił o sobie. Muzyk podsumował też siebie jako męża. - Jestem jednym z tych typów, z którymi żony mają przerąbane. Takim, który po piętnaście razy wraca do tego samego tematu - wskazał w swoim stylu.
Co na to jego żona Żaneta? - Nauczyła się ignorować to w sposób prawie dla mnie niezauważalny. Kiedy dziesiąty raz wałkuję to samo, ona odwraca się i kroi sałatkę. Dzięki temu nie widzę znudzenia u niej na twarzy, za co jej bardzo dziękuję - opisał. - Współczuję mojej żonie, że jest moją żoną. Gdybym miał w domu histeryka, hipochondryka, choleryka i lenia to bym zwariował - podsumował najpopularniejszy juror „Idola” według czytelników Polsat.pl.
Patrząc na rzesze fanek Wojtka, można chyba dojść do wniosku, że jest wobec siebie zbyt krytyczny… Jak sądzicie?
„Idol” w każdą środę o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.
Zobacz także:
Sensacja! Mariusz Dyba nauczył się śpiewać z…
Piosenkarka Cleo na żywo w „Idolu”. W jakiej roli?
W „Idolu” została już tylko szóstka uczestników
Granie na ulicy? Co na to jurorzy „Idola”?
Zaczęło się eliminowanie finalistów „Idola”
Wojtek Łuszczykiewicz ulubionym jurorem „Idola”