Teraz, kiedy jest z powrotem w Krakowie i opadły już emocje po odcinkach na żywo, Adrian Szupke może z dystansem ocenić wartość show. - Na początku programu byłem przytłoczony tymi wszystkimi kamerami, gwarem i ilością ludzi na castingach. Potem stresowałem się jeszcze bardziej, aż w pewnym momencie poczułem jak mi cały ten stres pęka i odpuszcza, zacząłem się bardziej cieszyć i bawić - powiedział.
- To była niesamowita przygoda. Zobaczyłem zaawansowane urządzenia i jak ludzie na nich profesjonalnie i szybko pracują. Przekonałem się, że nad moim dwuminutowym występem pracuje ogromna ekipa. Rzadko kiedy mam tylu ludzi na koncertach… - podkreślił. - Cieszę się, że wpadłem i miałem okazję popracować chwilę z profesjonalistami - dodał.
Jest jeszcze coś, na co Adrian Szupke zwrócił uwagę. - Co się zmieniło w moim życiu dzięki udziałowi w programie? Wydaje mi się, że dobrym podsumowaniem będzie fakt, że zanim tam się znalazłem, znałem jedną piosenkę Wojtka Łuszczykiewicza - kawałek „Weź nie pier***” a dzień przed moim wylotem, jak gadaliśmy wieczorem z „Żelką” poznałem inny: „Dobrze, że jesteś” - podsumował w swoim stylu.
Finał programu „Idol” w środę 17 maja o godz. 20:00 w Telewizji POLSAT.
Zobacz także:
Grzegorz Hyży gościem specjalnym w „Idolu”
Mariusz Dyba prosto z „Idola” do Los Angeles
Kogo nie zobaczymy w najlepszej czwórce „Idola”?
Czy jurorzy programu „Idol” boją się swoich żon?
Janusz Panasewicz nagrywa kolejną solową płytę
W „Idolu” disco i dance. Odpadła pierwsza finalistka
Juror „Idola” nie znosi swojego głosu i śpiewu
Sensacja! Mariusz Dyba nauczył się śpiewać z…
Granie na ulicy? Co na to jurorzy „Idola”?
Wojtek Łuszczykiewicz ulubionym jurorem „Idola”