Na początek kabaret K2 i konfrontacja dwóch kultur: Zachodu i Wschodu, czyli Polski i Ukrainy. Bo jak się okazało - Ukrainiec to Azjata. A w dodatku zacofany dzikus przy „jaśnie oświeconym” przedstawicielu Zachodu, Bogdanie Polaku.
Kabaret Paranienormalni zaprosił do gościnnego udziału Bartka Kasprzykowskiego - aktora znanego z serialu „Przyjaciółki”. Dzięki tak trafnie skompletowanej ekipie można się było dowiedzieć, jak niebezpieczna bywa praca w cukierni. Czasem wyleje się spirytus spożywczy, zacznie odparowywać i jak się człowiek nawdycha, to może nawet pomylić imię solenizanta na torcie…
Twórca nazwy „zielonogórskie zagłębie kabaretowe” to… oczywiście Piotr Bałtroczyk! Mistrz monologu scenicznego i zabawnej anegdoty dał popis błyskotliwości i wdzięku. W swoim niepowtarzalnym stylu zawładnął zielonogórską publicznością, posługując się takimi znakomitymi tekstami jak: „geriatryczna egzystencjalna triada: byt, niebyt i odbyt”.
Jerzy Kryszak i Michał Wójcik to - zgodnie z zapowiedzią - hit sezonu ogórkowego: jeden małosolny, a drugi kiszony… We wspólnym skeczu pokazali, jak stary mistrz nie potrafi pogodzić się z sukcesem swego ucznia. A sytuacja jest o tyle trudna, że wiekowy już nauczyciel przychodzi do swego dawnego ucznia na lekcję… internetu. Czy ta nauka przypadkiem nie pójdzie w las?
Kabaret Nowaki zajrzał do pewnego urzędu, gdzie właśnie próbowano zorganizować dni miasta. Zespół, który ma na nich wystąpić, zaskoczył jednak burmistrza swoim oryginalnym podejściem do działalności scenicznej. Trochę wesela, jeszcze więcej wesela, aż w końcu „idziemy na jednego”… Tak, tak - to będą przebojowe dni miasta!
Ślub to podobno jedna z najbardziej stresujących chwil w życiu. Kabaret Zachodni pokazał, że są tacy, którzy mają tego wyjątkowego dnia trudniej, niż większość sobie wyobraża. Choć z perspektywy czasu taki „ślub przerywany” to może być najzabawniejsze wspomnienie życia! To co, ktoś się pisze?
Znany kibic piłki nożnej Marcin Daniec zaprezentował, jak doskonale był przygotowany do rosyjskiego mundialu. A że nasi przedwcześnie odpadli, to przyniósł ze sobą gadżety, które planował wykorzystać w fazie pucharowej. Może to i lepiej, że nie awansowaliśmy? Bo bez tego w Zielonej Górze z Marcinem Dańcem nie byłoby tak zabawnie.
Natomiast Formacja Chatelet spojrzała na piłkarskie szaleństwo z perspektywy trenerskiej ławki. Okazało się, że najlepszą strategią na porażki Polaków jest śmiech przez łzy. A kiedy się do przegranych podchodzi z dystansem, to zaczynają się zdarzać również zwycięstwa… Może trzeba to przekazać naszym Orłom?
Ballada kosiarzy? A jakże - co rano pod blokiem. A w „Stolicy Polskiego Kabaretu” nie tylko rzężąca, lecz także śpiewająca. Niby wesoło, ale tylko w telewizji. Bo pod własnym oknem nikomu w czasie takiej „muzyki” nie jest do śmiechu.
Kabaret pod Wyrwigroszem uderzył w tradycyjno-regionalne akcenty. I w tym duchu przerabiał na różną modłę hit Sławomira „Miłość w Zakopanem”. Kto by pomyślał, że w gotowym utworze drzemie jeszcze tak wielki potencjał?
Pejsaty Maurycy pozwolił zielonogórskiej publiczności zapoznać się z humorem żydowskim. Okazało się, że to nacja, która ma do siebie wyjątkowo dużo dystansu. Nie wierzycie? Sprawdźcie, co zaprezentował w Zielonej Górze.
Wujek Czarek, czyli Cezary Pazura, poddał refleksji język polski w połączeniu z anatomią człowieka. Po analizie okazało się, że wszystko co dobre, jest rodzaju żeńskiego, a to, co złe - rodzaju męskiego… Nie wierzycie? Posłuchajcie wujka Czarka.
Kabaret Ciach w przychodni? Kolejkowe przepychanki to nie wszystko. Dopiero kiedy przychodzi do kombatanckich chorobowych przechwałek, robi się naprawdę ciekawie… I do śmiechu tylko tym, którzy sami w przychodni nie siedzą. Kto nie siedział, ten nie wie o co chodzi.
A na koniec Grzegorz Halama opowiedział kilka prawd o małżeństwie i o kobietach. Przykrych? Raczej zabawnych! Uważajcie panowie i uczcie się, bo to bezcenna i życiowa wiedza. W końcu od wieków wiadomo, że z kobietami trzeba postępować delikatnie i z taktem. Kto tego nie wie, ten prędzej czy później się dowie. Lepiej od Halamy niż na własnej skórze.
Muzyczny akcent na dobranoc dorzucił jeszcze Kabaret Nowaki z przyjaciółmi. Salwom śmiechu nie było końca. Nic dziwnego, w końcu publiczność bawili najlepsi spece od rozrywki w kraju. W dodatku wszystko działo się w Zielonej Górze, czyli „Stolicy Polskiego Kabaretu”, czy jak kto woli - stolicy humoru.
Zobacz także:
Festiwal Kabaretu 2018: Letnia Ambasada Humoru
X Płocka Noc Kabaretowa - humor na olimpijskim poziomie
„Kabaretowa Noc Pod Gwiazdami” prosto z Lidzbarka
Opolska Noc Kabaretowa 2018: Śmiech zamiast sporów
Ale ubaw! „Świętokrzyska Gala Kabaretowa”
Sopocki Hit Kabaretowy 2018: Na zdrowie! Kuracja śmiechem